czwartek, 10 grudnia 2015

Spider-man FanFiction cz.2

Oto druga część opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba cc:
________________________________________________________

- Hej, Spidey!
- Doktor Banner? – Spojrzał zszokowany na naukowca. Właśnie miał zamiar przebrać się w normalne ciuchy w łazience na stacji benzynowej, a przy okazji obmyć się trochę. Ale wyglądało na to, że jego plany poszły się kochać. – Uhm, hej. Co pan tu robi?
- Chciałem porozmawiać. I w sumie, mógłbym zapytać cię o to samo – odpowiedział mężczyzna.
- Ja… Eeee… Pomyliłem drogę?
- W mieście, w którym mieszkasz, zakładam, od urodzenia? Musisz mieć bardzo kiepski zmysł orientacji. - I być bardzo zmęczony, skoro naprawdę próbujesz mi to wmówić. - Chodź ze mną.
- Co? Ale dokąd?
- Do mojego mieszkania.
- Po co? Przecież mam własny do…
- Daj spokój, Spidey. Gdybyś miał gdzie pójść, nie zareagowałbyś tak gwałtownie na propozycję Tony’ego. I nie poszedłbyś na stację benzynową, żeby się przebrać. – Spojrzał znacząco na trzymany przez nastolatka t-shirt. - Nie ma dyskusji, idziesz ze mną. I nie martw się, nie karzę ci zdejmować maski. Chociaż nie miałbym nic naprzeciwko. – Nie czekał na odpowiedź nastolatka, tylko pociągnął go delikatnie za łokieć i kazał wsiąść do samochodu. Kiedy chłopak zapinał pas, do uszu naukowca dobiegło ciche: „To podejrzanie przypomina porwanie…”. Bruce prychnął cicho.
***
Peter z ciekawością rozglądał się po kawalerce Bannera. Była mała, schludna i naprawdę ładnie urządzona. A przynajmniej tyle mógł stwierdzić widząc salon połączony z kuchnią.
- Te drzwi po lewej prowadzą do łazienki. Możesz z niej skorzystać, jeśli chcesz. Czuj się jak u siebie. Aha. Chcesz coś do picia? Kawę? Herbatę?
- Poproszę kawę… I chyba rzeczywiście skorzystam z łazienki. A, uhm…
- Ręczniki są w szafce nad umywalką, a w szufladzie powinna też być zapasowa szczoteczka.
- Okay. I tego… dzięki. – mruknął chłopak i szybko zamknął się w łazience. Bruce spojrzał za nim, a potem szybko przebrał się i sięgnął po telefon. Coś czuł, że nastolatek będzie głodny i że w związku z tym powinien zamówić jakieś jedzenie.
***
Peter pozwolił ciepłej wodzie spływać swobodnie po jego ciele i zamknął oczy. Nie powinien się zgadzać. Ale czuł się taki zmęczony, brudny. A skoro doktor Banner i tak domyślił się, że nie ma gdzie pójść, to może pozwoli mu się zdrzemnąć na chwilę. Nawet na podłodze. Na pewno będzie cieplej, niż w nocnym autobusie. Był cały poobijany, na jego ciele nie było chyba miejsca, które nie byłoby sine, zaczerwienione lub po prostu otwartą raną. Delikatnie się umył i, nie patrząc w lustro, wytarł się i ubrał. I tak był pewien, że wygląda strasznie.
Kiedy wyszedł z łazienki, powitał go zapach pizzy i gorącej, mocnej kawy. Na widok jedzenia zaburczało mu w brzuchu i był pewien, że gdyby nie maska, starszy mężczyzna mógłby zobaczyć jak bardzo czerwony jest na twarzy z zażenowania. Ale Bruce tylko uśmiechnął się i kazał mu się częstować. Peter z ochotą zabrał się za jedzenie, a kiedy poczuł, że jest już najedzony, spojrzał nieśmiało na mężczyznę.
- Doktorze, ja… Ja naprawdę dziękuję. Za wszystko. I wiem, że zrobił pan już dla mnie naprawdę dużo…eee…
- Mów dalej - zachęcił go Bruce, widząc zawahanie chłopaka.
- Czy mógłbym… czy mógłbym zostać tu na noc i się przespać? Ja naprawdę, zrobię wszystko, co pan karze i mogę spać nawet na podłodze, nie przeszkadza mi to, przecież…
- Spidey, wystarczy. Spokojnie. I nie będziesz spał na podłodze – nastolatek spuścił wzrok. Czyli ma się wynieść. Już się podnosił, kiedy zatrzymała go dłoń naukowca – możesz spać na kanapie, przyniosę ci pościel. I nie musisz nic robić, naprawdę. Nie przeszkadza mi tu twoja obecność. I widzę, że musisz odpocząć.
- Dziękuję – Spiderman przytulił się do mężczyzny, był naprawdę wdzięczny. Bruce niezręcznie oddał uścisk, kiedy nagle chłopak jęknął z bólu.
- Hej, co jest? Boli cię coś?
- Nie, nie. Wszystko w porządku, naprawdę! – Zaprzeczył, znów zbyt gwałtownie. Zresztą, Banner i tak go już nie słuchał. Podwinął delikatnie jego koszulkę i spojrzał z przerażeniem na wszystkie rany i siniaki na skórze chłopaka. Owszem, nie spodziewał się, że nastolatek wyszedł z potyczki z kosmitami bez szwanku, ale to… Na skórze miał nawet jakieś stare ślady po poparzeniach.
- Połóż się. I nawet nie waż się kłócić – dodał szybko, widząc, że chłopak już otwiera usta. Przyniósł z łazienki apteczkę i uklęknął przy kanapie, na której leżał pajęczak. – Zdejmij koszulkę.
Chłopak, ociągając się, wykonał polecenie. Bruce opatrzył jego rany, poparzenia i siniaki posmarował specjalną maścią. Podczas tych czynności zauważył, że chłopak jest strasznie chudy, praktycznie mógł policzyć wystające przez skórę żebra. Bezwiednie pogłaskał brzuch chłopaka, a gdy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, spojrzał przerażony na jego twarz i uśmiechnął się. Spiderman zasnął i nie zauważył, co się stało. Bruce wziął go delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. W końcu nie mógł pozwolić, aby nastolatek w takim stanie spał na tej cholernie niewygodnej kanapie. Robi to tylko dlatego. Bo „Hulk lubi Spidermana” i ten nie może cierpieć. Bo ratuje świat. Wmawiaj sobie dalej, odezwał się cichutki głosik w jego głowie.
***

1 komentarz:

  1. Hej,
    doktorek poznał prawdę, tekst Hulka lubi Spidiego boski...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń