piątek, 25 grudnia 2015

Fanfiction Spider-man cz.4

Hej, Koty! 
Oto czwarta, i ostatnia, część mojego fika o Spider-Manie. To fanfiction jest też dostępne na stronie:  archieveofourown.org. Fanfiction zostało napisane przeze mnie i oba konta (i to na blogspocie i na ao3) są moje. Więc, jeśli ktoś widział najpierw moją pracę na ao3, a dopiero potem tę na blogspocie, to jest to ta sama praca, tej samej autorki (TaylorSabrine). A teraz zapraszam do czytania.
Enjoy!
Tay


***
Jeszcze zanim otworzył oczy, poczuł jak ktoś delikatnie całuje jego czoło, nos, policzek, usta. Uśmiechnął się lekko i położył dłoń na karku Petera, przyciągając go mocniej do siebie.
- Dzień dobry.
- Hej. – Peter uśmiechnął się nieśmiało. – Wyspałeś się?
- Tak. Mimo, że ktoś zrobił sobie ze mnie poduszkę – dodał lekko złośliwie starszy mężczyzna i pogłaskał nastolatka po głowie. Chłopak w odpowiedzi zarumienił się lekko, na co Bruce zachichotał. Peter był uroczy. Czego nie omieszkał mu powiedzieć, więc chłopak zawstydził się jeszcze bardziej. Banner pocałował go mocno i zaczął rozbierać, na co Peter ochoczo odpowiedział tym samym. Po chwili obaj byli już nadzy i podnieceni. Nastolatek ocierał się o starszego mężczyznę, potrzebował więcej. Banner delikatnie przesunął palce na jego dziurkę i powoli wsunął jeden do środka. Chłopak jęknął z bólu i spiął się na chwilę. Bruce, chcąc pomóc mu się zrelaksować, zsunął się trochę niżej i przesunął językiem od nasady po czubek jego męskości. Peter uspokoił się odrobinę i starszy mężczyzna mógł zacząć poruszać palcem. Po kilku minutach Bruce dołożył kolejny, potem jeszcze jeden. Nastolatek pojękiwał i sam napierał na pieszczące go palce.
- Bruce, proszę! Potrzebuję…
- Czego, kochanie?
- Chcę cię w sobie. Bardzo. Proszę.
Chłopak przyciągnął go do pocałunku, jakby chcąc jeszcze mocniej podkreślić swoje słowa. Banner wysunął z niego palce i przyłożył do jego dziurki swojego penisa. Delikatnie naparł i jednym ruchem wszedł w nastolatka. Peter krzyknął z bólu i zacisnął się na penisie mężczyzny. W jego oczach zabłysły łzy. Bruce scałował je z jego twarzy i delikatnie pogłaskał go po policzku.
- Ciiii, kochanie, spokojnie. Zaraz będzie lepiej, obiecuję. – Jeszcze chwilę się nie poruszał, aż po chwili usłyszał jak Peter szepce – Już chyba możesz. – Tym razem, kiedy chłopak jęknął, był to wyraz przyjemności. Bruce poruszał się coraz szybciej i mocniej. W pokoju było słychać tylko ich głośne oddechy, przerywane co chwila jękami Petera. Po kilku minutach obaj doszli.
- Kocham cię – wymknęło się nastolatkowi, kiedy poczuł, jak sperma mężczyzny rozlewa się w jego wnętrzu.
Bruce wysunął się z niego i padł na łóżko obok swojego… No właśnie, kogo? Kochanka? Partnera?
- Petey? – Chłopak spojrzał na Bannera spłoszony. Nie powinien był tego mówić. Mężczyzna brzmiał jakby zaraz miał powiedzieć coś, co złamie Peterowi serce na milion kawałeczków. Nastolatek wstał pośpiesznie i zaczął się ubierać.
- N-nic nie mów, proszę. J-ja j-już idę  - wyszeptał łamiącym się głosem, będąc na granicy płaczu.
- Co? Nie, Petey, kotku. Nie mam zamiaru cię wyrzucać.
- N-nie?
- Oczywiście, że nie. Tylko chciałem zapytać - tym razem to Bruce się zarumienił – czy uhm… zgodzisz się pójść ze mną na randkę?
- Chyba pomyliliśmy kolejność, – roześmiał się Peter – ale tak, z wielką chęcią. A teraz, czy moglibyśmy się jeszcze trochę przespać? Jestem padnięty.
- Oczywiście. – Banner zgasił światło i okrył ich obu kołdrą. Po chwili nastolatka dobiegło ciche:
- Pete?
-  Hmm?
- Też cię kocham.

1 komentarz:

  1. Hej,
    słodko i uroczo, Peter wyznał uczucia i ta rozpacz tak nagle, ale wszystko dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń