Hej, Koty!
Oto czwarta, i ostatnia, część mojego fika o Spider-Manie. To fanfiction jest też dostępne na stronie: archieveofourown.org. Fanfiction zostało napisane przeze mnie i oba konta (i to na blogspocie i na ao3) są moje. Więc, jeśli ktoś widział najpierw moją pracę na ao3, a dopiero potem tę na blogspocie, to jest to ta sama praca, tej samej autorki (TaylorSabrine). A teraz zapraszam do czytania.
Enjoy!
Tay
Enjoy!
Tay
***
Jeszcze zanim otworzył oczy, poczuł jak ktoś delikatnie całuje
jego czoło, nos, policzek, usta. Uśmiechnął się lekko i położył dłoń na karku
Petera, przyciągając go mocniej do siebie.
- Dzień dobry.
- Hej. – Peter uśmiechnął się nieśmiało. – Wyspałeś się?
- Tak. Mimo, że ktoś zrobił sobie ze mnie poduszkę – dodał lekko
złośliwie starszy mężczyzna i pogłaskał nastolatka po głowie. Chłopak w
odpowiedzi zarumienił się lekko, na co Bruce zachichotał. Peter był uroczy.
Czego nie omieszkał mu powiedzieć, więc chłopak zawstydził się jeszcze
bardziej. Banner pocałował go mocno i zaczął rozbierać, na co Peter ochoczo
odpowiedział tym samym. Po chwili obaj byli już nadzy i podnieceni. Nastolatek
ocierał się o starszego mężczyznę, potrzebował więcej. Banner delikatnie
przesunął palce na jego dziurkę i powoli wsunął jeden do środka. Chłopak jęknął
z bólu i spiął się na chwilę. Bruce, chcąc pomóc mu się zrelaksować, zsunął się
trochę niżej i przesunął językiem od nasady po czubek jego męskości. Peter
uspokoił się odrobinę i starszy mężczyzna mógł zacząć poruszać palcem. Po kilku
minutach Bruce dołożył kolejny, potem jeszcze jeden. Nastolatek pojękiwał i sam
napierał na pieszczące go palce.
- Bruce, proszę! Potrzebuję…
- Czego, kochanie?
- Chcę cię w sobie. Bardzo. Proszę.
Chłopak przyciągnął go do pocałunku, jakby chcąc jeszcze mocniej
podkreślić swoje słowa. Banner wysunął z niego palce i przyłożył do jego
dziurki swojego penisa. Delikatnie naparł i jednym ruchem wszedł w nastolatka.
Peter krzyknął z bólu i zacisnął się na penisie mężczyzny. W jego oczach
zabłysły łzy. Bruce scałował je z jego twarzy i delikatnie pogłaskał go po
policzku.
- Ciiii, kochanie, spokojnie. Zaraz będzie lepiej, obiecuję.
– Jeszcze chwilę się nie poruszał, aż po chwili usłyszał jak Peter szepce – Już
chyba możesz. – Tym razem, kiedy chłopak jęknął, był to wyraz przyjemności.
Bruce poruszał się coraz szybciej i mocniej. W pokoju było słychać tylko ich
głośne oddechy, przerywane co chwila jękami Petera. Po kilku minutach obaj
doszli.
- Kocham cię – wymknęło się nastolatkowi, kiedy poczuł, jak
sperma mężczyzny rozlewa się w jego wnętrzu.
Bruce wysunął się z niego i padł na łóżko obok swojego… No
właśnie, kogo? Kochanka? Partnera?
- Petey? – Chłopak spojrzał na Bannera spłoszony. Nie
powinien był tego mówić. Mężczyzna brzmiał jakby zaraz miał powiedzieć coś, co
złamie Peterowi serce na milion kawałeczków. Nastolatek wstał pośpiesznie i
zaczął się ubierać.
- N-nic nie mów, proszę. J-ja j-już idę - wyszeptał łamiącym się głosem, będąc na
granicy płaczu.
- Co? Nie, Petey, kotku. Nie mam zamiaru cię wyrzucać.
- N-nie?
- Oczywiście, że nie. Tylko chciałem zapytać - tym razem to
Bruce się zarumienił – czy uhm… zgodzisz się pójść ze mną na randkę?
- Chyba pomyliliśmy kolejność, – roześmiał się Peter – ale
tak, z wielką chęcią. A teraz, czy moglibyśmy się jeszcze trochę przespać?
Jestem padnięty.
- Oczywiście. – Banner zgasił światło i okrył ich obu
kołdrą. Po chwili nastolatka dobiegło ciche:
- Pete?
- Hmm?
- Też cię kocham.
Hej,
OdpowiedzUsuńsłodko i uroczo, Peter wyznał uczucia i ta rozpacz tak nagle, ale wszystko dobrze...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia