środa, 13 grudnia 2017

We will work it out. Together 3/3



Zanim Peter się obejrzał, Phil znowu go całował. Starszy mężczyzna przyciągnął go bliżej i wyszeptał mu do ucha, aby się mocno trzymał. Phil podniósł go i nie odrywając się od ust chłopaka zaniósł go do sypialni. Clint był tuż za nimi, zatrzaskując za sobą drzwi. Peter został delikatnie położony na łóżku. Clint uklęknął koło łóżka i sięgnął do koszuli chłopaka w chwili, kiedy Phil zaczął rozpinać jego spodnie. Peter zarumienił się i zamknął oczy. Po chwili był już całkiem nagi.
- Peter? Kochanie, otwórz oczy. – Peter powoli spojrzał na mężczyzn i zarumienił się jeszcze bardziej, widząc ich wzrok. Miłość i pożądanie. Nigdy nie myślał, że ktoś tak na niego spojrzy.
- Byłeś z kimś kiedyś w ten sposób? – Peter był pewien, że w chwili, kiedy Clint zadał mu to pytanie, przestał oddychać. Co jeśli go zostawią? Co jeśli będzie im przeszkadzać, że jest całkiem niedoświadczony? Tak bardzo nie chciał znowu być sam. W oczach zabłysły mu łzy. – Peter, kochanie. Ciii. To nic złego, jeśli nie. Nie zostawimy cię, obiecuję.
- N-naprawdę? – Peter patrzył na nich z nadzieją w oczach. Phil pochylił się i pocałował delikatnie usta chłopaka, w chwili, gdy Clint pocałował wierzch jego dłoni.
- Naprawdę. Peter, chcesz to dzisiaj zrobić?
- … Proszę.
- Kotek, nie musisz prosić. – Clint delikatnie pocałował policzek chłopaka i zaczął się rozbierać. Po chwili, Phil także do niego dołączył i obaj mężczyźni dołączyli do Petera na łóżku. Clint wyciągnął się i pocałował Petera w usta, podczas gdy Phil polizał czubek jego penisa. Peter jęknął w usta Clinta i przyciągnął go mocniej do siebie. Phil delikatnie zgiął nogi chłopaka i rozsunął je. Wziął całą męskość młodszego mężczyzny do ust i jednocześnie przesunął palcami po jego rowku. Peter zatrząsł się lekko i odruchowo wypchnął biodra do przodu. Clint zachichotał widząc to i pogłaskał Petera po włosach. – Trochę cierpliwości, Petey. – Ręka Clinta zsunęła się na klatkę piersiową Petera i mężczyzna delikatnie złapał sutek chłopaka między palce, masując go. Phil delikatnie wsunął jeden palec do wejścia chłopaka. Peter zadrżał czując zimno. Nawet nie zauważył, kiedy Phil nawilżył palce. Po dłuższej chwili Phil rozciągał go trzema palcami, a Peter starał się zagłuszyć dłonią swoje jęki. Clint pocałował dłoń zasłaniającą usta chłopaka i odciągnął ją, kładąc na materacu.
- Chcemy cię słyszeć, kotku. – Mimo, że Clint nie oczekiwał odpowiedzi, Peter pokiwał głową i przestał się powstrzymywać. Jednakże nadal czuł się trochę zawstydzony. Po chwili, poczuł, jak Phil wysuwa z niego palce i mruknął protestująco. Starsi mężczyźni zachichotali, a Phil przystawił swojego penisa do dziurki Petera.
- To może trochę boleć, kotku. – Clint pogłaskał ramię młodszego mężczyzny i delikatnie go pocałował, podczas, gdy Phil wsunął się w niego. Peter pisnął cichutko, ale szybko przyzwyczaił się do nowego uczucia. Phil pieprzył go wręcz boleśnie powoli, a Clint prawie nieodczuwalnie dotykał jego penisa.
- Szybciej, proszę. Mocniej. – Phil przyśpieszył ruchy, a Clint przejechał kciukiem po główce penisa Petera. To wystarczyło, aby najmłodszy mężczyzna doszedł, zaciskając mięśnie wokół Phila. Phil jęknął i także doszedł. Clint, widząc swoich kochanków w ten sposób, nie mógł się powstrzymać i doszedł prosto na klatkę piersiową Petera. Phil przejechał palcami po ubrudzonej spermą klatce chłopaka i przyłożył je do jego ust, bezsłownie każąc mu wziąć je do ust. Peter od razu spełnił prośbę, powoli zlizując płyn z palców Phila. Clint jęknął na ten widok. Gdyby nie był taki zmęczony na pewno znowu zrobiłby się twardy.  Po kilku minutach, blondyn wstał i poszedł na chwilę do łazienki. Wrócił z mokrym ręcznikiem i położył się obok swoich mężczyzn na łóżku. Sięgnął i delikatnie zmył z klatki Petera resztki spermy. Phil otworzył leniwie oczy i spojrzał na Clinta z czułością, tak dobrze zajmował się ich chłopcem. W końcu Clint położył się koło nich i wszyscy zasnęli.
***
-Mówiłem, że tak będzie.
-Zamknij się i mi dolej.
-Po prostu nie chcesz przyznać, że miałem rację…
-Powiem to pierwszy i ostatni raz. Miałeś racje. Wprowadzenie się Phila do Wieży i umieszczenie go na piętrze Bartona było dobrym pomysłem. Tak samo, jak pozwolenie Parkerowi tu zostać... Chociaż nadal uważam, że nic by z tego nie wyszło, gdyby nie te króliki.
-A skąd wiesz, że króliki to był przypadek?
-Stark!

sobota, 30 kwietnia 2016

We will work it out. Together. 2/3



Tego się nie spodziewał. Gdyby sie nad tym zastanowić, to żadne z nich się tego nie spodziewało. A tu proszę. Peter znajdował pośrodku walki razem z Mścicielami. A z czym walczyli? Z przerośniętymi różowymi króliczkami. Niektórzy mieli wyobraźnię. W końcu, naprawdę? Różowe króliczki? Przynajmniej zapowiadało się na koniec. Udało im się zabić  (o ile to właściwe słowo) większość bandy króliczków. Peter myślał właśnie o tym, aby zniknąć zanim Mściciele za bardzo się nim zainteresują,  kiedy usłyszał krzyk Sokolego Oka:
- Spidey! Za tobą!
To chyba nie jest mój szczęśliwy dzień pomyślał nastolatek, kiedy wielki, różowy króliczek powalił go na ziemie. Cholera, jak na coś co powinno być mięciutkie i lekkie, ten głupi królik jest strasznie ciężki...
***
Jasna cholera! Gdyby tylko zdążył ostrzec Spidermana wcześniej. Ale niestety nie zdążył. Wszystkie pozostałe cholerstwa były już martwe, teraz jedyne co im zostało, to wyciągnąć Spideya spod ostatniego potwora. Bo inaczej tej różowej kupy futra nie można było nazwać... Clint spojrzał w stronę chłopaka. Hulk właśnie podniósł królika i Tony podnosił młodego bohatera. W komunikatorach rozbrzmiał głos Phila:
- Stark, raport. Co ze Spidermanem?
- Jest nie przytomny. Wezmę go do Wieży. Lepiej żeby Bruce jak najszybciej wrócił do swojego człowieczego ja i zadbał o chłopaka. Jezu, swoją  drogą dzieciak jest lekki jak piórko.
- Zrozumiałem. Banner będzie w Wieży jak najszybciej się da. Kapitanie, Wdowo, Falcon, Sokole Oko, wracajcie do Wieży. Zabierzcie po drodze Bannera. Spotkamy się  w skrzydle szpitalnym.
- Tak jest.
***
Phil przyspieszył jeszcze bardziej. Nie ważne, że właśnie złamał większość przepisów, teraz liczyło się zdrowie Spidermana. Cholera, jeśli coś mu się stało... Cóż, teraz już nic na to nie poradzi.
- Co z chłopakiem? - spytał zamiast powitania.
- Nie wiemy jeszcze. Bruce wciąż się nim zajmuje.
- Czyli czekamy?
- Tak. - Coulson usiadł ciężko na jednym z krzeseł i odparł głowę na splecionych dłoniach. Po dwudziestu minutach Bruce wyszedł z sali i spojrzał po zgromadzonych.
- Wszystko będzie w porządku. Teraz chłopak jest nieprzytomny, ale wygląda na to, że jego organizm sam się leczy.  Dzieciak miał złamane co najmniej trzy żebra, ale same zaczęły sie zrastać. Jest też trochę posiniaczony, ale ślady znikną zapewne w ciągu kilku godzin.
- To dobrze... ale, powiedziałeś dzieciak?
- Na oko ma jakieś 20, może 21 lat. W porównaniu z nami jest bardzo młody.
- Jak myślisz, kiedy się obudzi?
- Nie jestem pewien, musimy czekać.
- Dobrze. Kiedy się obudzi, chcę, aby ktoś przy nim był. Ja muszę zadzwonić.
- Wezmę szybki prysznic i przy nim zostanę. - Phil tylko skinął głową i skierował się do wyjścia.
***
Dwie godziny czterdzieści osiem minut dwadzieścia sekund.
Clint nie opuścił chłopaka nawet na krok. Godzinę temu Natasha przyszła do nich, aby sprawdzić, czy chłopak się obudził. Nie obudził się.
Cztery godziny piętnaście minut dziesięć sekund.
Siniaki na klatce piersiowej i twarzy chłopaka zaczęły powoli znikać. Nastolatek wyglądał spokojnie podczas snu, zupełnie nie przypominał młodego bohatera. Wyglądał jak zwykły nastolatek. Clint trzymał jego rękę. W międzyczasie przyszedł Bruce, aby zmienić chłopakowi kroplówkę. Zajrzeli też Steve, Tony, Thor i Sam. Nawet Bucky. Spiderman nadal się nie obudził.
Osiem godzin trzydzieści sześć minut jedenaście sekund.
Trzy godziny temu przyszedł Phil. Usiadł po drugiej stronie szpitalnego łóżka. Na początku nic nie mówił. Potem powiedział Clintowi, że chłopak jest teraz oficjalnie jednym z Mścicieli. Powiedział też, że ma na imię Peter. Peter Parker. Ma dwadzieścia lat. Wszyscy jego krewni nie żyją, ciotka chłopaka zmarła rok temu. Peter jest bystry, inteligentny, miał szansę studiować na MIT, gdyby tylko było go stać na czesne, pracuje na pół etatu dla Daily Bouge. Nadal się nie obudził. Phil trzymał jego drugą rękę.
***
Kiedy się obudził, usłyszał przyciszone głosy. Kojarzył je, ale nie wiedział skąd. Chciał otworzyć oczy, ale był taki zmęczony.
***
Obudził się z krzykiem. Clint i Phil od razu poderwali się z miejsc, kiedy chłopak podskoczył na łóżku i  otworzył oczy. Peter rozejrzał się przestraszony po pokoju, w który się znajdował. Wyglądało na to, że jest w jakimś szpitalu. I ci dwaj mężczyźni wydawali się znajomi…
- Gdzie jestem?
- W Avengers Tower, w skrzydle szpitalnym. Straciłeś przytomność, nie było z tobą kontaktu przez ostatnie dziesięć godzin.
- Hawkeye?
- To ja. A to Phil, chyba jeszcze nie mieliście okazji się poznać.
- Witaj Peter. Miło mi cie spotkać, chociaż okoliczności mogłyby być bardziej przyjazne.
- Trudno się nie zgodzić.
***
Kiedy Peter rozbudził się na tyle, aby pamiętać co się stało, do pokoju wszedł Bruce. Przyniósł ze sobą czyste ubrania, za co Peter był mu bardzo wdzięczny. Wstydził się, kiedy zdał sobie sprawę, że jest przykryty cienkim prześcieradłem, a na sobie ma tylko bokserki. Po szybkim sprawdzeniu stanu zdrowia chłopaka Bruce wyszedł, zostawiając go z dwoma agentami. Phil i Clint pokazali mu łazienkę, kazali doprowadzić się do porządku i przyjść na górę, kiedy będzie gotowy. Peter wstał z łóżka w chwili, kiedy dwaj starsi mężczyźni właśnie wychodzili i od razu upadł na kolana. Clint i Phil od razu podbiegli do chłopaka i pomogli mu wstać, nic nie robiąc sobie z protestów chłopaka. Przez chwilę wszyscy trzej stali w niekomfortowej ciszy, kiedy w końcu Peter zapytał, czy któryś z nich może pomóc mu wziąć prysznic. Od razu było widać, że chłopak czuje się zawstydzony, ale nie mieli wyboru. Ostatecznie Clint skinął głową i zaprowadził Petera do łazienki. Phil został w pokoju. Nie chciał jeszcze bardziej zawstydzać Petera.
Clint pomógł Peterowi wejść pod prysznic. Nie chciał, aby sytuacja stała się jeszcze dziwniejsza, więc cicho zaproponował, aby Peter został w bieliźnie. Chłopak od razu przystał na propozycję. Starszy mężczyzna odkręcił wodę i pomógł chłopakowi się umyć, podczas gdy ten modlił się, aby mógł już się ubrać. Zaczynało mu się podobać, Clint miał takie delikatne dłonie, ale nie chciał żeby mężczyzna zauważył. Już i tak pewnie myślał o Peterze jak o małym dziecku, nie potrafił nawet prosto stanąć, a co dopiero samemu się umyć. Po kilku minutach, które dłużyły się dla chłopaka niemiłosiernie, Clint wyłączył wodę i podał Peterowi ręcznik. Prysznic trochę go ożywił i rozluźnił bolące mięśnie, więc przy lekkim wysiłku, Peter dał sobie radę sam. Clint lekko podtrzymując chłopaka, zaprowadził go z powrotem do pokoju, gdzie czekał na nich Phil. Mężczyzna podał Peterowi ubrania i razem z Clintem odwrócili się, aby dać chłopakowi trochę prywatności. Peter ubrał się jak najszybciej mógł i z małą pomocą ze strony Phila i Clinta poszedł spotkać się z resztą Mścicieli.

sobota, 23 kwietnia 2016

We'll work it out. Together 1/3



Peter rozejrzał się po swoim pokoju w akademiku. Szczerze? Nie chciał tu mieszkać. Ale jaki miał wybór? Miał 18 lat, właśnie zaczynał studia, cała jego rodzina była martwa, jedyne pieniądze miał z pracy dla Jamesona (oczywiście były to tylko marne grosze za zdjęcia Spidermana, ale to zawsze coś) i stypendium. Sto dolarów. To ma być stypendium? Miał najlepsze wyniki, wszystkie egzaminy zdał w 100 procentach, a stypendium nadal ledwie mu wystarczało. W dodatku za akademik musiał płacić 65 dolców miesięcznie. A jeszcze jedzenie, książki... Peter westchnął. Zapowiada się długi rok.
***
Clint rozejrzał się po swojej sypialni w Stark - przepraszam, Avengers - Tower. Była ładna. Duża. Fioletowa. Rzucił swoją sportową torbę na ziemię
i wskoczył na łóżko. Cieszył się, że tu jest, z nową drużyną, właściwie przyjaciółmi, ale... nie było Coulsona. To znaczy Phila. Mężczyzna był jedynym powodem dla którego Clint żałował, że opuścił Helicarrier. Po bitwie z Lokim Phil przeżył, nawet nie było trudno włamać się do systemu SHIELD, aby to odkryć. Potem rekonwalescencja. A potem został przypisany do nowego zespołu. A Clint znowu został sam...
***
Phil zapukał dwa razy i wszedł do warsztatu. Powitał go znajomy zapach oleju i kawy.
- Dzień dobry, panie Stark
- Agencie Coulson. Pomyśleć, że po tylu latach mógłby pan w końcu zacząć używać mojego imienia...
- Tak samo pan, panie Stark.
-...Mam dla ciebie propozycje Agen... albo niech ci będzie. Phil. Ma dla ciebie propozycje Phil i nie możesz odmówić.
- Tony naprawdę nie mam czasu...
- Zamieszkaj w Wieży. Wszyscy tu są. Jesteśmy drużyną, powinniśmy mieszkać razem!
- Nawet gdybym chciał, to dyrektor Fury...
- Dyrektor Fury jest twoim przyjacielem od wielu lat i chce dla ciebie dobrze. Na pewno sie zgodzi. Poza tym tutaj masz nas wszystkich na miejscu
i będziemy mogli kontrolować czy nie umierasz właśnie na zawał serca lub inne cholerstwo. Swoją drogą, myślisz ze Loki zaraził cię jakimś kosmicznym wirusem? Możesz zajść w ciążę? A może...
- Zgadzam się, tylko bądź juz cicho, błagam.
- Da się zrobić. Chociaż właściwie, to pozwolisz mi przeprowadzić…