niedziela, 26 lipca 2015

Info!

Ostatnio rozdziały wstawiałam raz na dwa tygodnie. Teraz wyjątkowo kolejny rozdział (w tym wypadku szósty rozdział "Klubu") wstawię z lekkim opóźnieniem. Bardzo Was przepraszam, ale nie miałam ostatnio weny i po prostu się nie wyrobiłam. Rozdział postaram się wstawić w ciągu najbliższych dni, ale możliwe, że pojawi się dopiero w niedzielę. Potem wrócę już do starego porządku i jeśli nic mi nie wypadnie, to rozdziały znowu zaczną się pojawiać co dwa tygodnie.
Tay

niedziela, 12 lipca 2015

List 1

Obiecałam, że w lipcu napiszę coś nowego i proszę, oto jest! Zapraszam do czytania.



1 grudnia 2012 roku
Drogi Noah!
Tak bardzo za tobą tęsknię. Nawet nie mogę Cię odwiedzić! Nie rozumiem. Czemu nie chcą mnie wpuścić? Bo niby nie jestem z rodziny? I co z tego? Przecież Cię kocham. Nawet bardziej niż oni!
Przekupiłem pielęgniarkę. Wiesz, tę młodą blondynkę. Jakby co, lubi markowe czekoladki. Obiecała, że przekaże Ci ten list. Może nawet gdybym nie przyniósł jej tych czekoladek, to by się zgodziła. Ponoć wyglądam żałośnie. I chyba się z tym zgadzam.
Tak mi Cię brakuje.
Dlaczego akurat Ty? Chociaż Ty byś pewnie powiedział, że lepiej, że trafiło na Ciebie, niż na jakieś małe, niewinne dziecko. A ja bym zaprzeczył. Dla mnie jesteś nawet bardziej niewinny. I to Ciebie kocham, nie jakieś przypadkowe dziecko.
Wiesz, ostatnio przypomniało mi się, jak się poznaliśmy. Byłeś taki cichy, taki nieśmiały. Od razu mi się spodobałeś. Ale nie spodziewałem się, że to wszystko się tak potoczy… Że jeden wypad do klubu, zmieni moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
Skinąłem głową bramkarzowi z ‘Caelum’. Wpuszczał mnie zawsze, mimo, że nie miałem jeszcze osiemnastu lat. Opłacało się pomagać sąsiadowi, gdy miał kłopoty z autem. W środku otoczył mnie zapach potu i alkoholu. Faceci w różnym wieku tańczyli na parkiecie albo siedzieli i pili przy barze. Spojrzałem na barmana. Eh. Pomyślałem wtedy, że chyba mam pecha. Najpierw przespałem budzik. Potem spóźniłem się na lekcje. Następnie ta wredna baba od hiszpańskiego (pamiętasz ją, prawda?) powiedziała mi, że prawdopodobnie nie zdam. I wreszcie, trafiłem na tego barmana, który postawił sobie za cel gnębienie nieletnich i zdecydował się za każdym razem sprawdzać niewinnym klubowiczom dowody! Człowiek bez serca. Nawet nie próbowałem podchodzić- i tak by odmówił! Kto wymyślił zakaz sprzedawania alkoholu nieletnim? Poszedłem więc potańczyć. Uśmiechnąłem się do jednego z facetów na parkiecie, z kilkoma zatańczyłem. Wypiłem przy okazji kilka szklaneczek coli i po jakimś czasie poczułem, że muszę pójść za potrzebą. Przepchnąłem się przez klub w stronę łazienki. Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem Cię. Jakiś facet przyciskał Cię do ściany. Wyrywałeś się. Ślepy zauważyłby, że coś jest nie tak. Że nie chcesz. Facet warknął na mnie. Kazał mi spieprzać. Nie bałem się go. Nie boję się ludzi, którzy myślą, że mogą się znęcać nad słabszymi. Kazałem mu Cię puścić. Uderzyłem go. Puścił Cię i odwrócił się do mnie, a Ty osunąłeś się na ścianę. Oddał mi. Poczułem ból i metaliczny smak krwi na wargach. Wtedy do łazienki wszedł ochroniarz. Ty kuliłeś się na podłodze. Twój oprawca właśnie zamierzał się, aby znowu mi przywalić. Ochroniarz go obezwładnił i wyrzucił z klubu. Nas też, ale przynajmniej zapytał, czy wszystko w porządku, czy mamy jak wrócić i czy zdążył na czas. Szkoda tylko, że pytania wylatywały z jego ust z prędkością karabinu maszynowego, a on nie czekał na odpowiedź. Mój sąsiad spojrzał na mnie przelotnie, kiedy wychodziliśmy z ‘Caelum’. Nic nie powiedział. Nie dziwię mu się- pewnie po naszym wyjściu oberwało mu się za wpuszczenie nieletnich do klubu. Poprowadziłem Cię w stronę taksówki. Byłeś chyba zbyt roztrzęsiony, aby zwrócić uwagę na to, że właśnie wsiadasz do taksówki z obcym chłopakiem, zaledwie kilka minut po tym, jak jakiś dupek próbował Cię zgwałcić. Podałem taksówkarzowi mój adres. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, okazało się, że śpisz. Zapłaciłem taksówkarzowi i wziąłem Cię na ręce. Zaniosłem Cię na piętro, do mojego pokoju. Położyłem Cię na łóżku i sam zszedłem do salonu. Wiedziałem, że moja babcia jeszcze nie śpi. Wolała spać w dzień, a w nocy czytać i oglądać telewizję, czekając, aż wrócę. Przywitałem się z nią i pokrótce opowiedziałem, co się stało. Zmartwiła się. Pociągnęła mnie do łazienki i opatrzyła ranę na wardze. Po drodze do salonu przykazała mi, żebym przygotował zawczasu szklankę wody dla Ciebie i tabletki przeciw bólowe na wszelki wypadek. W końcu nie wiem, co się działo, zanim Ci pomogłem. Poszedłem na górę. Musiałeś obudzić się, kiedy przez przypadek trzasnąłem drzwiami od mojego pokoju. Skuliłeś się przerażony na skraju łóżka. Powolutku, aby Cię nie wystraszyć, podszedłem do Ciebie i podałem Ci wodę razem z tabletkami. „Jeśli chcesz, możesz zostać do rana. Nie bój się, na dole jest jeszcze moja babcia, a ja nie chcę Ci zrobić krzywdy”- uśmiechnąłem się do Ciebie delikatnie. Skinąłeś niepewnie głową i przyjąłeś ode mnie szklankę. Widząc Twój strach, odsunąłem się i sięgnąłem do szafy. Podałem Ci moje dresy i jakąś koszulkę. Stwierdziłem, że będzie Ci wygodniej, jeśli się przebierzesz. „Naprzeciwko mojego pokoju jest łazienka. Możesz się tam wykąpać i przebrać. Jeśli chcesz.” Pokręciłeś głową. Nie miałeś siły się ruszyć. Spojrzałeś na leżące na łóżku ubrania. „W takim razie ja pójdę. Dobranoc.” Postanowiłem, że zostawię Cię jeszcze na chwilę, abyś mógł się spokojnie przebrać. Sam wziąłem prysznic i wróciłem do pokoju. Uśmiechnąłem się lekko do siebie, kiedy zauważyłem, że zdążyłeś zasnąć, a na łóżku leżą Twoje ciuchy. Na początku chciałem się położyć obok Ciebie, ale nie chciałem, żebyś się przestraszył, kiedy się obudzisz. Wziąłem sobie koc i poduszkę i położyłem się na podłodze. Kiedy rano się obudziłem, nadal spałeś. Ogarnąłem się szybko i zszedłem do kuchni. Po piętnastu minutach wróciłem, niosąc ze sobą tacę ze śniadaniem. Babcia, zanim poszła spać, zrobiła nam kanapki. Ja musiałem już tylko zrobić nam kakao. Miałem nadzieję, że lubisz. Martwiłem się, mimo, że Cię wcześniej nie znałem. Była dziewiąta rano. Delikatnie potrząsnąłem Cię za ramię. Otworzyłeś oczy. „Moja babcia zrobiła nam śniadanie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko kanapkom z serem i pomidorem, hm?” Najwyraźniej nie miałeś. Ochoczo zacząłeś jeść, ja tak samo. Po posiłku spojrzałeś mi w oczy i cichutko wyszeptałeś: „Dziękuję. Za wszystko.” Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Wyglądałeś uroczo. Zacząłem Cię trochę wypytywać. Okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły, ale jesteś o rok młodszy. A nawet, że mamy taki sam gust, jeśli chodzi o filmy i muzykę. O Twoją orientację nawet nie musiałem pytać. To było oczywiste…
To chyba nie były najlepsze okoliczności, żeby się poznać. Ale cieszę się, nawet nie wiesz jak bardzo, że Cię wtedy spotkałem.
Zbliża się ósma rano. Zaraz zaniosę ten list do szpitala. Może Twojej rodziny jeszcze nie będzie i spokojnie przekażę list pielęgniarce.
Kocham Cię.
Ash