poniedziałek, 6 kwietnia 2015

"KLUB" rozdział 1

Oto zająco-jajowa niespodzianka! Mam nadzieję, że się spodoba.



Rozdział 1
Młody chłopak powoli wspinał się na drugie piętro kamienicy. Za sobą ciągnął dość małą walizkę. Kiedy wreszcie dotarł do drzwi swojego nowego mieszkanka, odetchnął z ulgą. Dopiero skończył dziewiętnaście lat i wreszcie mógł się wyprowadzić od faceta, który śmiał zwać się jego ojcem. Mimo że do bycia ojcem było mu daleko. Był raczej karierowiczem, pracoholikiem i tyranem, który wymarzył sobie, że po zdaniu matury, jego syn pójdzie na studia prawnicze. W międzyczasie pracując w rodzinnej kancelarii. Niedoczekanie jego. Jasper nie po to harował całe swoje nastoletnie życie, nie po to się tak poświęcał i dzielił czas między wieczną naukę a pracę w barze, aby dalej żyć w tej wyidealizowanej rodzince. Do tego każdą wolną chwilę spędzał w kancelarii ojca. A teraz wydał wszystkie swoje oszczędności na tę klitkę. I to na sam czynsz za pół roku. Musiał szybko znaleźć jakąś pracę. Miał tylko nadzieję, że w nocy będzie tu spokojnie. W końcu mieszkanie znajdowało się nad jakimś klubem. Chłopak nawet do końca nie wiedział. Właściciel kamienicy, starszy, miły pan, powiedział mu, że pierwsze piętro zajmuje jakiś facet, który prowadzi klub. Ale nie wnikał. W sumie i tak nie miał wyboru. Mieszkanko było najtańszym, jakie można było znaleźć w Nowym Yorku. Spojrzał jeszcze na drzwi do mieszkania obok, które, z tego co wiedział, zajmował właściciel wraz z wnukiem. Jasper miał tylko nadzieję, że ten wnuk, okaże się równie miły, co jego dziadek. Potem wszedł do siebie i zaczął rozglądać się po nowym lokum.
***
Alexander Callmain siedział w małym biurze na tyłach ‘Paradise’. Uwielbiał swój klub, ale w tej chwili był wściekły. Jeden z barmanów zwolnił się, bo rzekomo dostał lepszą propozycję, a poza tym do mieszkania nad klubem się ktoś wprowadził. Cholera, tak długo już stało puste i miał spokój. Ostatni lokator, któremu dziadek wynajął mieszkanko, ciągle robił jakieś problemy. A to, że za głośno, a to, że klub dla gejów nie ma racji bytu… Szlag by go. Raz nawet groził Aleksowi policją. Ech. Ludzie są niemożliwi. I jeszcze musiał znaleźć tego cholernego barmana!
***
Już czwartą noc spędzał na bezcelowym włóczeniu się po mieszkaniu. Jego nadzieje niestety się nie spełniły. Muzyka w klubie była tak głośna, że nie dało się spać. Ani czytać. Ani nawet rysować. Jasper miał wrażenie, że wszystkie ściany i podłoga, aż trzęsą się od tego hałasu. A co za tym idzie, on też się prawie trząsł. Ze złości. Co z tego, że zazwyczaj lubił taką głośną, klubową muzykę. Teraz był środek nocy. Ale nie mógł narzekać. Pomijając noce, mieszkanie w kamienicy było całkiem znośne. Blisko do centrum, blisko do parku, właściwie blisko wszędzie. Tyle, że wciąż nie mógł znaleźć żadnej pracy. A o studiach nawet nie miał co marzyć. Ojciec skutecznie zamknął mu drogę na wszelkie kierunki, które by wybrał. W końcu pieniądze mogą wszystko. A posiadanie syna artysty to w końcu hańba. Chwilami nienawidził ojca. A potem sam się karcił i przeklinał za takie myśli. W końcu to jego ojciec, nie ważne jaki jest. Chłopak w końcu stanął w miejscu i po chwili namysłu skierował się do łazienki. Wziął szybki prysznic, wyciągnął z szafy ciemne rurki i czarną koszule, poprawił włosy i już po chwili był gotowy. Zszedł po schodach i zatrzymał się przed wejściem do klubu. I wtedy dostrzegł zbawienne ogłoszenie.
POSZUKUJEMY BARMANA
o szczegóły prosimy pytać w klubie

***
Była druga w nocy, a Alex zamiast siedzieć na sali i, jak to miał w zwyczaju, obserwować gości, ciągle zajmował się papierami. Dobrze chociaż, że Max jakoś jeszcze się wyrabiał. Sam pilnował gości, robił za barmana i dbał o muzykę. Cholera, zatrudnianie nowych pracowników jest tak trudne. Najgorsze, co może człowieka spotkać. Nagle usłyszał pukanie. Jeśli to kolejny pijany facet, pomyślał Alex, to zabiję.
- Proszę!- warknął. Po chwili do jego gabineciku wszedł młody chłopak. Chyba był lekko wystraszony tonem starszego mężczyzny, ale szybko zamknął za sobą drzwi. Alexander przyjrzał mu się dokładnie. Nie wyglądał na któregoś z gości. Mimo, że prezentował się całkiem nieźle. Był ubrany cały na czarno, ciemne, prawie czarne włosy sięgały mu do karku, a z tego co widział właściciel klubu, chłopak miał ciemnoniebieskie, lekko szare oczy. Niesamowite. W ogóle chłopak był bardzo przystojny. I w typie Alexa. Wyglądał wprost uroczo, kiedy tak nieśmiało patrzył na mężczyznę przed sobą.
Kiedy Jasper wszedł do gabinetu, cała pewność siebie z niego uleciała. Uspokoił się w drodze do klubu, ale kiedy zobaczył tego mężczyznę, zaniemówił. W dodatku prawdopodobny właściciel lokalu wyglądał całkiem nieźle. Wręcz idealnie. Jasper rzadko widywał takich facetów. Zarumienił się leciutko, patrząc w jasnoszare oczy mężczyzny i w końcu zdał sobie sprawę, że powinien się odezwać.
- Dzień dobry. Przyszedłem w sprawie pracy.
- Raczej dobry wieczór, ale niech ci będzie. Może najpierw się przedstawisz?- Alex naprawdę nie lubił, kiedy przeszkadzano mu w pracy, a teraz dodatkowo był wkurzony i wątpił, aby ten chłopak nadawał się na barmana. Jasper za to postanowił za wszelką cenę zdobyć tę pracę. Musiał ją mieć, skoro nadarzyła się okazja. Poza tym, nadawał się do tego. I nawet lubił słuchać ludzi, którzy często, po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu, nabierali ochoty na zwierzenia. Niektóre historie były nawet ciekawe. Albo chociaż bardzo przejmujące. Dziewiętnastolatek odetchnął szybko, żeby się uspokoić i zaczął mówić.
- Jasper Smith, proszę pana. I jeśli chodzi o pracę, naprawdę mi zależy. Pracowałem już wcześniej jako barman, na pewno sobie poradzę.- Chłopak bezbłędnie odgadł myśli Alexa, mimo że nieświadomie. Mężczyzna za to uśmiechnął się. Chłopak zdawał się być pewniejszy, niż w chwili kiedy wszedł do biura. Może warto dać mu szansę?
- Dobrze. Przyjdziesz tu jutro, o siódmej wieczorem. To będzie dla ciebie dzień próbny. Jeśli się spiszesz, to przyjmę cię do pracy. Aha. I nazywam się Alexander Callmain.
- Dobrze, będę. Bardzo dziękuję za szansę. Do widzenia- uśmiechnął się chłopak. Był naprawdę szczęśliwy. Nie miał wątpliwości, że jutro sobie poradzi. Wrócił do domu i przebrał w piżamę z zamiarem zaśnięcia. Albo chociaż zwykłego leżenia w łóżku. W końcu, to też jakiś odpoczynek.
***
            Alex przeciągnął się i skierował po schodach do swojego mieszkania, które dzielił z dziadkiem. Ech. Musi chyba w końcu zapoznać się też z nowym lokatorem. Ale to później. Teraz był myślami przy tym chłopaku, który liczył na pracę. Po drodze porozmawiał jeszcze chwilę ze swoim ‘starym’ barmanem i zdecydował, że nawet jeśli chłopak nie jest jakoś specjalne dobry, to i tak go zatrudni. Obaj z Maksem potrzebowali pomocy, a Jasper chyba jakoś da radę.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 4

Wesołego zająco-jajka Koty! Oto nowy rozdział fan fiction, a jutro, z okazji Wielkanocy( być może nie wszyscy obchodzą, ale ja tak, więc prezencik dostaniecie) niespodzianka :) Mam nadzieję, że docenicie moją twórczość, komentujcie, czytajcie(niekoniecznie w tej kolejności ;))



Jenn
- Coooo?! Jak to tu był?!
Odetchnęłam głęboko. Spokojnie.
- No, kiedy rano się obudziłam, usłyszałam jakiś hałas, a kiedy zeszłam do kuchni Lucjusz groził Syriuszowi. A potem zniknął. Trzeba wzmocnić czary ochronne. Tak na wszelki wypadek.
- Jak możesz być taka spokojna?!- krzyknął Remus.- Twój… brat tu był, groził wam, a ty mówisz o tym tak, jakby stary przyjaciel wpadł na kawę!
- Groził tylko Syriuszowi… ze mną się bił.
- Cholera, Jenn!
Zrobiłam niewinną minkę i spojrzałam na Remusa.
- Spokojnie, przecież nic się nie stało.
- Jak to nic się nie stało? Mógł was zabić.
- Bez przesady Lupinku- wtrącił się Syriusz.- Malfoy nie dałby mi rady.- Teraz ja się krótko zaśmiałam.
- No dobrze już, cisza! – Przerwał nam Dumbledore.- W tej chwili najważniejsze jest, aby wzmocnić zaklęcia wokół domu. Jenn i Syriusz póki co tu zostaną, musimy liczyć, że czar zadziała. A teraz bardzo proszę wy zajmijcie się ochroną siedziby, a ty Jennifer chodź ze mną. Musimy porozmawiać.- dyrektor uśmiechnął się do mnie i skierował w stronę biblioteki.
***
            Dyrektor zajął miejsce przy małym stoliczku stojącym w rogu naprawdę dużego pomieszczenia, wypełnionego setkami regałów pełnych książek. W rękach dyrektora pojawiła się gruba, oprawiona w czarną skórę księga. Położył ją na blacie. Gestem nakazał mi usiąść i przetarł zakurzoną okładkę książki. Naszym oczom ukazał się duży, złoty napis: „OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ. ZAKLĘCIA. STWORZENIA.” . Spojrzałam na dyrektora. Owszem, wiedziałam, jakie księgi znajdują się w tej bibliotece- od zwykłych książek z zaklęciami po te o czarnej magii i obronie przed nią. Albus odwzajemnił spojrzenie i zaczął mówić.
- Jenn, może zacznę od tego, że bardzo się cieszę, że po tylu latach mamy okazję znowu porozmawiać…
- Ja też się cieszę panie dyrektorze.
- … Ale jednocześnie żałuję, ze na tak długo zniknęłaś. Mimo, że rozumiem twój niepokój przed powiedzeniem nam prawdy, ale bardzo ubolewam nad tym, że nam nie zaufałaś.- Chciałam zaprzeczyć, ale uciszył mnie gestem.- Nic nie mów. Jak już powiedziałem, rozumiem. W każdym razie, dobrze, że wróciłaś. A teraz chciałbym ci wytłumaczyć, dlaczego przyniosłem tu tę księgę. Jak zapewne wiesz, od wielu lat posada nauczyciela w Hogwarcie, nie jest zbyt… popularnym stanowiskiem. Każdy nauczyciel w pewnym momencie albo odchodzi albo ulega ‘wypadkowi’ albo trzeba go zwolnić. Kiedy wróciłaś, przypomniało mi się, jak bardzo lubiłaś ten przedmiot. I pomyślałem, czy nie zechciałabyś przyjąć pracy w Hogwarcie jako nauczycielka obrony przed czarną magią?
- C-coo? Naprawdę? Ja?
Byłam w szoku. Miałabym uczyć dzieciaki obrony przed czarną magią? Na Merlina, to by było cudowne. A poza tym, tak bardzo kochałam ten przedmiot i Hogwart. Co mi szkodziło, mogłam spróbować. Uśmiechnęłam się do Dumbledore’a
i kiwnęłam głową.
- Kiedy mogę zacząć?
- Niedługo kończą się wakacje, myślę, że mogłabyś zacząć od tego roku szkolnego.
- Wspaniale. Dziękuję, że pan o mnie pomyślał.
***
Wybiła północ. Członkowie Zakonu wreszcie skończyli i sobie poszli. Zostaliśmy z Syriuszem sami. Mężczyzna podszedł do mnie.
- Może dokończymy to, co nam wcześniej przerwano?- Pocałował mnie mocno. Oddałam pocałunek, ale odsunęłam się od niego. Kiedy do mnie przyszedł, uświadomiłam sobie jedną rzecz.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Wtedy, kiedy rozmawiałam z dyrektorem, zaproponował mi posadę w szkole. Nauczycielki. Miałabym uczyć obrony przed czarną magią. Zgodziłam się. Nie pomyślałam, ze będę musiała się wyprowadzić.
Syriusz spojrzał na mnie. Nie wyglądał na szczęśliwego. Ale po chwili uśmiechnął się.
- A więc powinniśmy wykorzystać czas, który nam pozostał.- Pocałował mnie mocno i przyparł mnie do szafki. Zaskoczona krzyknęłam cicho, a Syriusz korzystając z okazji pogłębił pocałunek wsuwając mi język w usta. Dłońmi błądził po moim ciele. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, a on odsunął się ode mnie, ale tylko po to, aby ją do końca ściągnąć. Mruknęłam zadowolona i sama ściągnęłam koszulkę, przyciągając mężczyznę z powrotem do siebie. Syriusz wsunął mi jedną dłoń we włosy, a drugą przesunął wzdłuż mojego boku, aż do skrawka jeansów. Jęknęłam kiedy jego dłonie wsunęły się pod materiał i delikatnie zaczęły głaskać moje nagie ciało. Syriusz uśmiechnął się chytrze i nadal mnie pieszcząc, podniósł mnie i posadził na blacie mebla. Powoli zaczynało mnie denerwować, że tylko on mnie dotyka, a ja mam ograniczone pole manewru. Delikatnie go odepchnęłam i rozpięłam jego jeansy. Doznałam lekkiego szoku widząc, że nie nosi bielizny, ale szybko się otrząsnęłam i przejechałam palcami po jego męskości. Syriusz zamruczał zadowolony i przyciągnął mnie do pocałunku. Nie miałam zamiaru się opierać. Jeszcze kilka dłuższych minut dotykaliśmy się oboje, aż Syriusz oderwał się ode mnie na chwilę i wyszeptał:
- Może przeniesiemy się do sypialni?- Skinęłam ochoczo głową, zeskoczyłam z szafki i już chciałam ruszyć w stronę schodów, kiedy nagle Łapa wziął mnie na ręce. Pisnęłam cichutko i odruchowo objęłam go za szyję. Mężczyzna zaśmiał się na to lekko i zaniósł mnie do swojej sypialni. Ułożył mnie delikatnie na łóżku i zaczął rozbierać z ubrań, które jeszcze miałam na sobie, jednocześnie całując każdy skrawek mojego ciała. Byłam już strasznie zniecierpliwiona, doprowadzał mnie do granicy, a ja chciałam go teraz, natychmiast. W końcu Syriusz rozebrał się, a ja zagapiłam się przez chwilę na jego ciało. Ostatni raz widziałam go tak w szkole, więc miałam prawo trochę popatrzeć. W czasie, gdy ja zachwycałam się jego ciałem, sam zainteresowany wszedł na łóżko i zawisł nade mną, podpierając się rękami po bokach mojej głowy. Delikatnie mnie pocałował i zaczął we mnie powoli wchodzić. Jęknęliśmy oboje z przyjemności. Przez chwilę trwał w bezruchu, a potem zaczął się delikatnie poruszać. Zdałam sobie sprawę, że cholernie tęskniłam za tym facetem, nie tylko w łóżku, ale też na co dzień. Brakowało mi rozmów, randek i w ogóle wszystkiego. W tej chwili było mi tak dobrze. Syriusz też nie miał na co narzekać. Po kilku minutach doszłam, a zaraz za mną skończył on. Mruknęłam zadowolona, a Syriusz wysunął się ze mnie, kładąc się obok i obejmując mnie. Po chwili oboje zasnęliśmy.

Syriusz
            Kiedy obudziłem się rano, Jennie nadal spała. Uśmiechnąłem się i cicho wymknąłem do łazienki.  Gdy już się odświeżyłem, zszedłem na dół, aby zrobić nam śniadanie. Przywitałem się nawet ze Stworkiem, który na moje ‘dzień dobry’ zareagował cichym warknięciem. Urocze. Nastawiłem wodę na herbatę dla Jenn, a dla siebie zrobiłem kawę. Do tego tosty, bekon i jajecznica. Szczyt moich umiejętności kulinarnych. Jeśli moja czarownica miała za tydzień wyjechać do szkoły, chciałem jak najbardziej wykorzystać pozostały nam czas. Akurat skończyłem smażyć jajka, kiedy Jennifer weszła do kuchni. Aż zaniemówiłem. Miała na sobie zwiewną, białą sukienkę, włosy rozpuściła, a na szyi zapięła wisiorek. Ten, który jej dałem.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. To śniadanko to dla mnie? Mam nadzieję, że teraz będzie tak codziennie.
Przytaknąłem. Cieszyłem się, że mnie nie wyśmiała. I że przynajmniej teraz jest szczęśliwa.