Hej, Koty!
Chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt
oraz wszystkiego, co najlepsze,
więcej yaoi, opowiadań ze świata Marvela
i Harry'ego Pottera,
a także szczęsliwego Nowego Roku ccc:
READ & ENJOY
***
Kiedy Peter otworzył oczy, przez chwilę myślał, że nadal
śpi. Leżał pośrodku wielkiego, wygodnego łóżka, w powietrzu unosił się zapach
naleśników. Zupełnie jak w domu. Moment, przecież on nie miał łóżka! Ani,
cholera jasna, domu! Poderwał się gwałtownie i zaraz położył się z powrotem.
Wszystko go bolało. Jęknął cichutko i zamknął oczy. Po kilku minutach usłyszał
ciche pytanie:
- Peter? Śpisz?
- Nie, nie śpię. I dzień dobry.
- Dzień dobry. Wstań, musisz coś zjeść.
Chłopak niechętnie podniósł się z łóżka i w drodze do kuchni
zahaczył jeszcze o łazienkę.
- Jak się czujesz?
- Um, dobrze. Lepiej niż wczoraj.
- To dobrze. Powiesz mi, co się stało?
- To znaczy? – spytał niewinnie Peter, udając, że nie
rozumie.
- Spidey, doskonale wiesz, o co mi chodzi. Te wszystkie rany
nie mogły powstać jednego dnia. Poza tym, chodzenie na stację benzynową, aby
doprowadzić się do porządku po tak ciężkiej walce? Masz mnie za idiotę?
Nastolatek szybko podniósł się z krzesła i odsunął lekko od
Bruce’a.
- Lepiej już pójdę…
- Spidermanie! Chcę ci tylko pomóc…
- Niby jak – przerwał mu chłopak. – Nie może mi pan pomóc!
Co? Znajdzie mi pan mieszkanie? Zapłaci za rachunki? Albo pozwoli mi tu
mieszkać?
- Na przykład! – krzyknął coraz bardziej zdenerwowany
naukowiec. – Ale najpierw muszę wiedzieć, co się dzieje! – Mężczyzna ściągnął
okulary i schował twarz w dłoniach. Musiał się uspokoić.
Peter widząc stan Bannera, także odetchnął i usiadł z
powrotem. Po chwili zaczął mówić.
- W wielkim skrócie. Moi rodzice nie żyją, ugryzł mnie
radioaktywny pająk, opiekowała się mną ciotka, ale wyrzuciła mnie z domu, bo
jej przeszkadzałem. W ten sposób trafiłem do motelu, a potem na ulicę. Dorabiam
robiąc zdjęcia dla Daily Bouge, ale rzadko są z tego jakieś konkretne
pieniądze. A teraz jestem tutaj. Wszystko.
- Zostajesz u mnie. – Skwitował jego wypowiedź Bruce. – A
jak mogę się do ciebie zwracać?
- …Peter.
- No dobrze Peter. Zakładam, że nie zdejmiesz maski i okay.
Rozumiem to. A teraz wybacz, ale muszę zrobić jakieś zakupy. Powinienem wrócić
w ciągu kilku godzin. Czuj się jak u siebie.
***
Bruce wrócił do mieszkania późnym wieczorem. Zostawił zakupy
w kuchni i poszedł do sypialni. Tam też zastał Petera. Chłopak spał na krześle
przy biurku, z głową ułożoną na skrzyżowanych ramionach. Na biurku leżała
książka Bannera, jedna z tych na temat biofizyki. Mężczyzna uniósł brwi. Jeśli
chłopak naprawdę ją czytał, a co więcej rozumiał, co było tam napisane… Moment.
Czytał. Bez maski. Dopiero teraz dotarło do niego, że patrzy na niczym niezakrytą
twarz nastolatka. Bardzo przystojnego, ciemnowłosego nastolatka. Delikatnie
szturchnął chłopaka, aby go obudzić. Po chwili patrzył prosto w duże, orzechowe
oczy.
Peter spojrzał przerażony prosto w oczy starszego mężczyzny.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale sam nie wiedział, co. Banner też nie
wyglądał, jakby miał zamiar się odezwać. Chłopak odchrząknął i spuścił wzrok. W
końcu, Bruce się odezwał.
- Masz piękne oczy. – Sam nie wiedział, czemu to powiedział.
Przecież to go tylko bardziej przestraszy. Nastolatek w odpowiedzi zarumienił
się i wyszeptał:
- Dziękuję. – Bruce mu się podobał, odkąd pierwszy raz go
zobaczył. A teraz miał wreszcie szansę coś z tym zrobić. Niepewnie podniósł się
z krzesła i powoli zbliżył do mężczyzny.
- Mogę Cię… pocałować? – spytał nieśmiało nastolatek. Bruce
uśmiechnął się, widząc zakłopotanie chłopaka. Sam przyciągnął go do siebie i
pocałował. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie. Czuł, że
Peter jest niepewny, prawdopodobnie nie ma w ogóle doświadczenia, ale też nie
sprzeciwiał się. Powoli poprowadził go w stronę łóżka i posadził go na brzegu.
Wiedział, że chłopak wciąż jest obolały po ostatniej walce, więc nie chciał się
dzisiaj zbyt daleko posuwać. Ale zawsze mógł mu sprawić trochę przyjemności.
Pocałował go w usta, jednocześnie wsuwając mu ręce pod koszulkę i powoli
schodząc pocałunkami w dół. Przesunął dłonie na guzik dżinsów nastolatka i
patrząc mu w oczy, wypatrując jakiegokolwiek znaku, że ma przestać, rozpiął mu
spodnie i zsunął w dół razem z bielizną. Chłopak był cały czerwony na twarzy i
z zażenowaniem odwrócił wzrok. Bruce uniósł się na chwilę i pocałował go.
- Nie wstydź się mnie, proszę – wyszeptał mu prosto w usta.
– Nie masz czego.
Klęknął z powrotem
między nogami Petera i zaczął obcałowywać jego twardego od dłuższej
chwili penisa, po chwili biorąc go do ust. Zassał się na czubku i zaczął
poruszać głową, starając się dać chłopakowi jak najwięcej przyjemności.
Nastolatek nad nim jęknął z przyjemności. Nikt poza nim samym nie dotykał
wcześniej jego penisa, a tym bardziej nie miał go w ustach. To było takie
dziwne jednocześnie niesamowite uczucie.
Nastolatek zamruczał głośno z przyjemności i przesunął dłońmi po ramionach
mężczyzny. Boże, było mu tak dobrze.
Banner uśmiechał się delikatnie, słysząc jęki chłopaka.
Ruchy dłoni na jego ramionach były coraz bardziej chaotyczne, mężczyzna był
pewien, że chłopakowi niewiele brakuje, aby dojść. Bruce rozpiął własne spodnie
i wyciągnął swojego penisa z bielizny i zaczął przesuwać po nim dłonią. Po
kilku chwilach nastolatek doszedł w ustach naukowca z krzykiem, a ten po
kolejnych ruchach własnej dłoni spuścił się na podłogę przy łóżku. Po chwili
pociągnął Petera bardziej na łóżko i delikatnie pocałował go w usta.
- Bruce…
- Ciii. Śpij. Porozmawiamy rano.
***
Hej,
OdpowiedzUsuńno, no Bruce poznał Historie, i chce aby został u niego, i ta akcja mmm...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia