czwartek, 24 grudnia 2015

FanFiction Spider-Man cz.3



Hej, Koty!
Chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt
oraz wszystkiego, co najlepsze,
więcej yaoi, opowiadań ze świata Marvela
i Harry'ego Pottera,
a także szczęsliwego Nowego Roku ccc:

READ & ENJOY
***
Kiedy Peter otworzył oczy, przez chwilę myślał, że nadal śpi. Leżał pośrodku wielkiego, wygodnego łóżka, w powietrzu unosił się zapach naleśników. Zupełnie jak w domu. Moment, przecież on nie miał łóżka! Ani, cholera jasna, domu! Poderwał się gwałtownie i zaraz położył się z powrotem. Wszystko go bolało. Jęknął cichutko i zamknął oczy. Po kilku minutach usłyszał ciche pytanie:
- Peter? Śpisz?
- Nie, nie śpię. I dzień dobry.
- Dzień dobry. Wstań, musisz coś zjeść.
Chłopak niechętnie podniósł się z łóżka i w drodze do kuchni zahaczył jeszcze o łazienkę.
- Jak się czujesz?
- Um, dobrze. Lepiej niż wczoraj.
- To dobrze. Powiesz mi, co się stało?
- To znaczy? – spytał niewinnie Peter, udając, że nie rozumie.
- Spidey, doskonale wiesz, o co mi chodzi. Te wszystkie rany nie mogły powstać jednego dnia. Poza tym, chodzenie na stację benzynową, aby doprowadzić się do porządku po tak ciężkiej walce? Masz mnie za idiotę?
Nastolatek szybko podniósł się z krzesła i odsunął lekko od Bruce’a.
- Lepiej już pójdę…
- Spidermanie! Chcę ci tylko pomóc…
- Niby jak – przerwał mu chłopak. – Nie może mi pan pomóc! Co? Znajdzie mi pan mieszkanie? Zapłaci za rachunki? Albo pozwoli mi tu mieszkać?
- Na przykład! – krzyknął coraz bardziej zdenerwowany naukowiec. – Ale najpierw muszę wiedzieć, co się dzieje! – Mężczyzna ściągnął okulary i schował twarz w dłoniach. Musiał się uspokoić.
Peter widząc stan Bannera, także odetchnął i usiadł z powrotem. Po chwili zaczął mówić.
- W wielkim skrócie. Moi rodzice nie żyją, ugryzł mnie radioaktywny pająk, opiekowała się mną ciotka, ale wyrzuciła mnie z domu, bo jej przeszkadzałem. W ten sposób trafiłem do motelu, a potem na ulicę. Dorabiam robiąc zdjęcia dla Daily Bouge, ale rzadko są z tego jakieś konkretne pieniądze. A teraz jestem tutaj. Wszystko.
- Zostajesz u mnie. – Skwitował jego wypowiedź Bruce. – A jak mogę się do ciebie zwracać?
- …Peter.
- No dobrze Peter. Zakładam, że nie zdejmiesz maski i okay. Rozumiem to. A teraz wybacz, ale muszę zrobić jakieś zakupy. Powinienem wrócić w ciągu kilku godzin. Czuj się jak u siebie.
***
Bruce wrócił do mieszkania późnym wieczorem. Zostawił zakupy w kuchni i poszedł do sypialni. Tam też zastał Petera. Chłopak spał na krześle przy biurku, z głową ułożoną na skrzyżowanych ramionach. Na biurku leżała książka Bannera, jedna z tych na temat biofizyki. Mężczyzna uniósł brwi. Jeśli chłopak naprawdę ją czytał, a co więcej rozumiał, co było tam napisane… Moment. Czytał. Bez maski. Dopiero teraz dotarło do niego, że patrzy na niczym niezakrytą twarz nastolatka. Bardzo przystojnego, ciemnowłosego nastolatka. Delikatnie szturchnął chłopaka, aby go obudzić. Po chwili patrzył prosto w duże, orzechowe oczy.
Peter spojrzał przerażony prosto w oczy starszego mężczyzny. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale sam nie wiedział, co. Banner też nie wyglądał, jakby miał zamiar się odezwać. Chłopak odchrząknął i spuścił wzrok. W końcu, Bruce się odezwał.
- Masz piękne oczy. – Sam nie wiedział, czemu to powiedział. Przecież to go tylko bardziej przestraszy. Nastolatek w odpowiedzi zarumienił się i wyszeptał:
- Dziękuję. – Bruce mu się podobał, odkąd pierwszy raz go zobaczył. A teraz miał wreszcie szansę coś z tym zrobić. Niepewnie podniósł się z krzesła i powoli zbliżył do mężczyzny.
- Mogę Cię… pocałować? – spytał nieśmiało nastolatek. Bruce uśmiechnął się, widząc zakłopotanie chłopaka. Sam przyciągnął go do siebie i pocałował. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie. Czuł, że Peter jest niepewny, prawdopodobnie nie ma w ogóle doświadczenia, ale też nie sprzeciwiał się. Powoli poprowadził go w stronę łóżka i posadził go na brzegu. Wiedział, że chłopak wciąż jest obolały po ostatniej walce, więc nie chciał się dzisiaj zbyt daleko posuwać. Ale zawsze mógł mu sprawić trochę przyjemności. Pocałował go w usta, jednocześnie wsuwając mu ręce pod koszulkę i powoli schodząc pocałunkami w dół. Przesunął dłonie na guzik dżinsów nastolatka i patrząc mu w oczy, wypatrując jakiegokolwiek znaku, że ma przestać, rozpiął mu spodnie i zsunął w dół razem z bielizną. Chłopak był cały czerwony na twarzy i z zażenowaniem odwrócił wzrok. Bruce uniósł się na chwilę i pocałował go.
- Nie wstydź się mnie, proszę – wyszeptał mu prosto w usta. – Nie masz czego.
Klęknął z powrotem  między nogami Petera i zaczął obcałowywać jego twardego od dłuższej chwili penisa, po chwili biorąc go do ust. Zassał się na czubku i zaczął poruszać głową, starając się dać chłopakowi jak najwięcej przyjemności. Nastolatek nad nim jęknął z przyjemności. Nikt poza nim samym nie dotykał wcześniej jego penisa, a tym bardziej nie miał go w ustach. To było takie dziwne  jednocześnie niesamowite uczucie. Nastolatek zamruczał głośno z przyjemności i przesunął dłońmi po ramionach mężczyzny. Boże, było mu tak dobrze.
Banner uśmiechał się delikatnie, słysząc jęki chłopaka. Ruchy dłoni na jego ramionach były coraz bardziej chaotyczne, mężczyzna był pewien, że chłopakowi niewiele brakuje, aby dojść. Bruce rozpiął własne spodnie i wyciągnął swojego penisa z bielizny i zaczął przesuwać po nim dłonią. Po kilku chwilach nastolatek doszedł w ustach naukowca z krzykiem, a ten po kolejnych ruchach własnej dłoni spuścił się na podłogę przy łóżku. Po chwili pociągnął Petera bardziej na łóżko i delikatnie pocałował go w usta.
- Bruce…
- Ciii. Śpij. Porozmawiamy rano.
***

1 komentarz:

  1. Hej,
    no, no Bruce poznał Historie, i chce aby został u niego, i ta akcja mmm...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń