niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 3 Dlaczego uciekłeś



Jasper podniósł wzrok znad szkicownika i spojrzał na siedzącego na fontannie kota. Zwierzak od pół godziny nie ruszył się nawet o milimetr. Zupełnie jakby wiedział, że ktoś traktuje go jak modela. Chłopak poprawił kilka szczegółów na rysunku, ale się nie spieszył. Miał jeszcze dużo czasu, była dopiero czternasta, a poza tym miał wolne. W sumie nie przeszkadzało mu, że w każdy inny dzień niż poniedziałek będzie musiał pracować. Przynajmniej będzie coś robić. Po kilkunastu minutach kot wreszcie znudził się bezczynnym siedzeniem na niedziałającej już kilka lat fontannie i pobiegł w swoją stronę. Na szczęście Jasper już kończył, więc nie przeszkadzało mu, że ‘model’ się ulotnił. Skupiony na dokańczaniu rysunku, nie zauważył, że ktoś do niego podszedł. Kiedy uniósł wzrok, zobaczył wykrzywioną w grymasie twarz ojca. Chłopak momentalnie spoważniał i już nie cieszył się tak z wolnego. Zupełnie stracił poczucie czasu i zapomniał, że około czwartej jego ojciec ma w zwyczaju jadać obiad w restauracji niedaleko parku. Starszy, rosły mężczyzna uśmiechnął się kpiąco i spojrzał z góry na to mizerne ‘coś’, co samym swoim istnieniem hańbiło jego nazwisko.
- Co? Nie udało się znaleźć pracy, ty cholerny gówniarzu? I teraz siedzisz w parku i rysujesz- Spojrzał z pogardą na szkicownik- koty? Musisz być naprawdę zdesperowany, jeśli myślisz, że ktoś to kupi! A jeśli już, to tylko z litości.- James Smith bezlitośnie drwił ze swojego syna, który, przestraszony tym, że ojciec go znalazł, nie był nawet w stanie się bronić. Zresztą, nigdy się nie bronił. Chciał tylko wstać i spokojnie odejść, ale ojciec najwyraźniej nie miał zamiaru mu na to pozwolić.
- A ty gdzie się wybierasz, niewdzięczny dzieciaku?!- krzyknął mężczyzna i pchnął chłopaka z powrotem na ziemię. – Naucz się wreszcie, że ojca należy słuchać! Co, myślisz, że się wyprowadziłeś i możesz być bezkarny? Wielki pan, pożal się Boże artysta, pedał jebany! No co tak patrzysz? Znalazłeś sobie jakąś ciotę na ulicy?! Czy może powinienem spytać, czy ktoś sobie ciebie wziął, co?! Jak można tak się zhańbić, splamić honor rodziny?! Nie wierzę, że twoja matka mogła coś takiego wydać na świat…
-… Nie mieszaj w to matki!- krzyknął zdenerwowany chłopak. Miał dość.
- Zamknij się niewdzięczniku pieprzony! Trochę szacunku! Takie coś jak ty nie powinno istnieć, jesteś zwykłym…
- Dobrze radzę, aby zastanowił się pan, zanim powie za dużo- Żaden z obecnych nie zauważył nadejścia trzeciego mężczyzny. Jasper spojrzał przestraszony na swojego szefa. Skąd on się tu wziął?
- A ty co? Obrońcę se znalazłeś?- zwrócił się starszy Smith do syna, ale zanim te zdążył jakkolwiek zareagować, ktoś delikatnie pociągnął go w górę. Alex wyglądał na wkurzonego. I był, nawet bardzo, ale nie zamierzał wdawać się w dyskusję z tym człowiekiem. Wyjął z dłoni młodszego chłopaka szkicownik i lekko pociągnął w stronę Paradise. Jasper się nie sprzeciwiał i grzecznie poszedł za Alexandrem. Później najwyżej będzie żałować. Teraz chciał tylko znaleźć się jak najdalej od wydzierającego się ojca.
***
Pan Callmain przez całą drogę powrotną się nie odzywał, a Jasper zaczynał się coraz bardziej denerwować. Starszy mężczyzna otworzył drzwi prowadzące do kamienicy i pociągnął chłopaka na górę, do swojego mieszkania.
- A-ale, proszę pana? Może ja pójdę do siebie?
- Nie ma mowy! - warknął Alex, spoglądając na roztrzęsionego chłopaka. Nie zdawał sobie sprawy, że swoim zachowaniem tylko jeszcze bardziej go straszy. Zatrzasnął za nimi drzwi do mieszkania i zaczął zdejmować buty, a nastolatek, nie widząc innego wyjścia, zrobił to samo.
- Chcesz coś do picia Jasper?
- N-nie, dziękuję panu. - Alex skinął głową i poszedł do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Kiedy wrócił do salonu, zastał chłopaka skulonego na kanapie i wpatrującego się w leżący na stole szkicownik. Mężczyzna usiadł koło niego i wyciągnął do niego rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i położył dłoń obok chłopaka. W końcu pamiętał, że ostatnim razem chłopak od niego uciekł właśnie prze dotyk. Alex zmarszczył brwi i zapytał:
- Kim był ten facet w parku?- Jasper odwrócił się do niego gwałtownie, jakby dopiero teraz zauważył, że już nie jest sam. Miał rozszerzone ze strachu oczy, które patrzyły na Callmaina rozpaczliwie. A sekundę później, chłopak przytulił się do mężczyzny i wybuchnął płaczem. Zszokowany Alex na początku nie wiedział jak zareagować, ale po chwili wahania objął młodszego chłopaka i delikatnie pogłaskał po plecach. Jasper nie był dumny z tego, że rozpłakał się jak jakaś panienka w ramionach Alexa, ale nic nie mógł poradzić. A ten dzień zapowiadał się tak dobrze. Jaz czasami myślał, że lepiej by było, gdyby w ogóle nie znał swojego ojca. Jeszcze przez kilka minut korzystał z tego, że jego szef go nie odepchnął i płakał wtulony w jego ramię. Kiedy chciał się odsunąć, poczuł jeszcze dłoń mężczyzny głaszczącą go po włosach. Alex nie wiedział czemu, ale instynktownie chciał, aby chłopak poczuł się lepiej. Chwilę później nastolatek siedział obok niego, opierając się lekko o ramię mężczyzny.
- …Ojciec- Alex usłyszał cichy szept. Spojrzał pytająco w oczy młodszego. – To był mój ojciec…
- Twój ojciec? Ale jak to? Jak można tak potraktować własne dziecko!? – mężczyzna nieświadomie podniósł głos, a Jasper aż się skulił. Jego szef zauważył to i od razu złagodniał. – Przepraszam. Nie wiedziałem, że rysujesz- Uśmiechnął się do chłopaka i wskazał ruchem głowy na szkicownik. – Mogę?
- Tak, proszę pana.
Alex sięgnął po zeszyt i zaczął go przeglądać. Z każdym kolejnym rysunkiem otwierał coraz szerzej oczy. Chłopak naprawdę miał talent. Kiedy zobaczył ostatni rysunek, a raczej portret, uśmiechnął się lekko. Nastolatek widząc to, spojrzał na to, co ogląda mężczyzna i zarumienił się uroczo. Zupełnie zapomniał, co naszkicował, kiedy się obudził. Alex patrzył na szare oczy na swoim portrecie i sam nie wiedział, czy powinien być bardziej zachwycony talentem chłopaka, czy zaskoczony, że ten go tak dobrze narysował i to z pamięci.
- Masz niesamowity talent, wiesz? Nie myślałeś o tym, aby zdawać na ASP? – Alexander stwierdził, że nie będzie go bardziej krępować i zamknął szkicownik, patrząc chłopakowi w oczy. Miał nadzieję, że teraz wstąpił na bezpieczny grunt, ale niestety się zawiódł. Jasper posmutniał jeszcze bardziej.
- Myślałem. Nawet złożyłem papiery i to nie tylko w Nowym Jorku. Ale… Ech. Ojcu nie bardzo podobała się myśl, że jego znajomi z kancelarii dowiedzą się, że jego syn, zamiast kontynuować rodzinną tradycję i studiować prawo i administrację, postanowił ‘zająć się bazgrołami i przymierać głodem’. Postanowił więc skutecznie utrudnić mi rozpoczęcie studiów plastycznych i zapłacić odpowiednim ludziom, odpowiedzialnym za rekrutację. – odpowiedział gorzko chłopak. Nie lubił tego tematu. Wiedział, że nie nadaje się na prawnika czy notariusza i nic by go nie zmusiło, aby poszedł na uczelnię, na którą chciał go wysłać ojciec. Alex za to westchnął w duchu, nie mogąc uwierzyć, że można tak potraktować swojego syna. Postanowił, że dalsza rozmowa nie ma sensu, tym bardziej, że nie wiedział, jaki temat należy do tych ‘bezpiecznych’.
- Jesteś może głody? – Jasper już chciał zaprzeczyć, ale obaj mężczyźni mogli usłyszeć, jak zaburczało mu w brzuchu. Alexander uśmiechnął się pod nosem i nie dając chłopakowi szansy na odpowiedź, podniósł się. – Zaraz coś przyniosę.
***
Jasper roześmiał się i wsunął sobie do ust kolejną kanapeczkę. Może nie było to zbyt wykwintne danie, ale kanapki zrobione przez Alexa bardzo mu smakowały. Poza tym okazało się, że w telewizji leci „Last Vegas” i teraz obaj oglądali swoją, jak się okazało, ulubioną komedię. Alexander też uśmiechnął się, ale więcej uwagi zwracał na chłopaka, niż na film. Jeszcze przez kilkanaście kolejnych minut Jasper nie zauważał wzroku Alexa, ale w pewnym momencie zaciekawił się, dlaczego ten się nie odzywa i spojrzał prosto w jego szare oczy. Starszy mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej i zastopował film.
- Dlaczego wtedy uciekłeś? – Callmain już nie dał rady. Chłopak z każdą chwilą coraz bardziej mu się podobał, a poza tym tak słodko się śmiał. Brakowało mu tylko tych uroczych rumieńców. I w sumie był bardzo ciekawy odpowiedzi.
Jasper wpatrzył się rozszerzonymi oczami w Alexa. Nie spodziewał się, że ten wróci do jego ‘ucieczki’ z poprzedniego dnia. Chłopak speszył się znacznie i spuścił wzrok na swoje dłonie, które trzymał splecione na kolanach.
- Ja wcale nie uciekłem! – powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy. Alexander nie mógł się powstrzymać i się roześmiał.
- Naprawdę? Jesteś pewien, że nie miałeś żadnego… problemu, którym musiałeś się zająć w domu?
- Eeee…- Chłopaka dosłownie zatkało. On przecież nie mógł słyszeć, prawda?- A-ale jakiego problemu? – próbował udawać, że nie rozumie, o co chodzi, mimo, że ciepło, które czuł na policzkach, wcale nie ułatwiało mu zadania.
- No nie wiem… Ale ściany tutaj są dość cienkie, a ja mam dobry słuch i słyszałem coś jakby jęki. Coś się zepsuło w twoim mieszkaniu i musiałeś dużo wysiłku włożyć w… poprawę stanu tego czegoś? – Alex czerpał nawet pewną przyjemność z patrzenia jak chłopak coraz bardziej się plącze, ale postanowił troszkę ukrócić jego męki. - Uroczo się rumienisz, wiesz? – zapytał i przysunął się bliżej do Jaspera. Spoglądał przy tym uważnie na reakcje chłopaka. Nie chciał go wystraszyć. – I wiesz, że to nic złego, to co wczoraj zrobiłeś? A raczej powód, dla którego to zrobiłeś? – Delikatnie pogładził go dłonią po udzie.
- J-ja… Ja nie chciałem uciekać, ale… - nastolatek zaciął się i spojrzał krótko w oczy starszego mężczyzny. Wiedział, że to, że woli mężczyzn nie jest złe, ale bał się reakcji szefa na to, że to na niego tak zareagował. Alex widząc zbolały wzrok chłopaka, zaczął żałować, że tak go męczy, ale równocześnie spoglądał co chwila na jego usta. A sekundę później przyciągnął go do siebie i delikatnie musnął jego usta swoimi. Nie czując oporu ze strony Jaspera, który w tej chwili był zbyt zszokowany, aby zareagować, pocałował go bardziej zdecydowanie.
***
Było już po północy, gdy Alex delikatnie wysunął ze swoich ramion Jaspera i położywszy go na kanapie, przykrył kocem. Po tym jak go pocałował, chłopak wydawał się trochę zagubiony, ale nie uciekł, tylko przytulił się do mężczyzny i wrócili do oglądania komedii. Po jakiejś godzinie Jaz zasnął, a Alex nie miał serca go budzić, więc wyłączył telewizję i przez dłuższy czas wpatrywał się w chłopaka, który spokojnie spał na jego kolanach. Alexander zadowolony z rozwoju wieczoru przeciągnął się i zaczął powoli sprzątać po ich małej kolacji.

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 2 Cienkie ściany

Wiem, spóźniłam się i bardzo przepraszam, ale miałam straaaasznie dużo nauki i nie miałam czasu na pisanie. Ale dzisiaj kolejny rozdział "KLUBU", a następny w ostatni weekend maja i potem rozdziały będą się pojawiać równiutko co miesiąc, a w między czasie będę wstawiać różne niespodzianki :) A teraz zapraszam do czytania i proszę, zostawcie po sobie jakiś ślad- na przykład komentarze?
_____________________________________________________________ 


Za piętnaście siódma Jasper stał już przed wejściem do klubu. Był strasznie zdenerwowany. Od powrotu do mieszkania wczoraj w nocy nie mógł się uspokoić i w rezultacie prawie w ogóle nie spał. Ale cóż, trudno. Właśnie myślał, czy to na pewno dobry pomysł, kiedy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Krzyknął cicho.
- O kurcze, sorry, nie chciałem przestraszyć! Ty jesteś Jasper? Nasz nowy barman?
- Eeee… Chyba.
- Chyba?
- No, znaczy jeśli się sprawdzę. – Odparł niepewnie chłopak.- Ale kim pan jest?
- Max Davis, obecnie najlepszy i jedyny pracownik Alexa.- Przedstawił się. Chłopak przyjrzał mu się dokładniej. Mężczyzna był dość wysoki, miał blond włosy do ramion i zielone oczy. Ogólnie sprawiał dość miłe wrażenie.- Ale teraz lepiej już otwierajmy, bo szef się wkurzy. W ogóle, co o nim myślisz?
- Nooo, nie wiem, przecież rozmawiałem z panem Callmainem tylko raz…- i wyglądał jakby chciał mnie zabić, dodał w myślach chłopak, wchodząc razem z Maxem do klubu.
- Ale przecież musiał na tobie zrobić jakieś wrażenie… To znaczy, nie zdziwię się, jeśli powiesz, że nie wyglądał na szczęśliwego jak z tobą rozmawiał, ale wiesz… Pewnie miał zły dzień. Zazwyczaj jest w porządku. Tyle, że ostatnio zwolnił się nasz barman, jeszcze wprowadził się jakiś nowy do mieszkania nad klubem… Jeeezuuu. Właśnie. Mam nadzieje, że to nie kolejny homofob... W ogóle co to za pomysł, żeby będąc takim nie tolerancyjnym dupkiem, wynajmować mieszkanie nad klubem dla gejów?!
- D-dla gejów? Mieszkanie nad klubem?- Chłopak zdenerwował się lekko. Przecież on tam teraz mieszkał… I klub gejowski? No to się urządził. Jak ojciec się dowie, gdzie pracuje, to go zabije. O ile go przyjmą.
- Eeee… No tak. Nie wiedziałeś?- Max spojrzał z niedowierzaniem na chłopaka. Jak można nie wiedzieć, gdzie się pracuje?!
- No nie… Ale co z tym homofobem? I dlaczego myślisz, że szef się właśnie o to zdenerwował? Wie, kto tam mieszka?
- Aj, taka przykra sytuacja, facet próbował wszystkiego żeby nas zamknęli. Raz nawet wezwał policję! Czaisz? Że niby prowadzimy dom publiczny! Przecież to…- Mężczyzna urwał gwałtownie, widząc przerażoną minę chłopaka.- Ale nie martw się. To bzdura. Nie prowadzimy. Poza tym facet wyprowadził się kilka tygodni temu, a ten nowy może nie okaże się taki zły. Chociaż nie chciałbym być w skórze tego kogoś, kiedy natknie się na Alexa… No, ale to już nie nasz problem, a trzeba się brać do roboty. Za pół godziny otwieramy! Ponoć pracowałeś już jako barman?
- Tak, pracowałem przez kilka miesięcy w barze kuzyna, ale potem musiał zamknąć interes no i…W każdym razie jakoś sobie radzę.- Chłopak postanowił nie mówić, że jego ojciec postarał się, aby bar Damiena zamknęli. Oficjalnie ze względów sanitarnych. A tak naprawdę, ojciec Jaspera nie mógł znieść, że jego syn się uniezależnia i pracuje jako podrzędny barman.
- To super, ja ogólnie ogarniam muzykę i pilnuję, żeby ludzie się nie pozabijali. Jak coś, to mów. I mam nadzieję, że sobie poradzisz. Wydajesz się być fajnym chłopakiem. Jakieś pytania?
- Nie, chyba nie. Chociaż… Szef jest tu cały czas?
- Kiedy już się zjawi, to tak. Ale zazwyczaj jest tu od chwili otwarcia i albo siedzi razem z nami, albo w biurze. Aha, i nie zawsze musisz wychodzić głównymi drzwiami, z tyłu też jest wyjście. Jak chcesz, to ci pokarzę…
***
            Jasper pożegnał się z Maxem i skierował się w stronę tylnego wyjścia. Był padnięty, ale chyba dobrze mu poszło. Nawet ten blondyn go pochwalił. I szef się pojawił, ale, wbrew temu, co mówił Max, po kilkunastu minutach spędzonych na sali, zniknął w biurze. Dla Jaspera to chyba nawet lepiej. Szef nie wyglądał na szczęśliwego i chłopak nie chciał, aby to na nim skrupiła się złość pana Callmaina. Teraz spojrzał tylko na drzwi prowadzące na zewnątrz i zaczął powoli wchodzić na schody.
- Co ty wyprawiasz?- Jasper spojrzał w stronę, z której dobiegał głos i spojrzał prosto w oczy Alexandra Callmaina.
- J-ja t-tu mieszkam, proszę pana. W mieszkaniu n-nad klubem.- Wyjąkał przestraszony chłopak. Bał się jak jego szef zareaguje i że straci pracę. Mimo, że jeszcze nie podpisał umowy, to liczył, że mu się uda.
- Mieszkasz nad klubem? Ech… Chyba powinniśmy na spokojnie porozmawiać- mruknął Alex. Chyba powinien był go wypytać o wszystko wcześniej, przeprowadzić jakąś rozmowę kwalifikacyjną, ale wczoraj nie miał do tego głowy. - Zapraszam do mnie. Na kawę. Porozmawiamy.
- Ale teraz? Jest późno, a ja nawet nie wiem, gdzie pan mieszka…
- No to najwyższy czas, abyś się dowiedział. Proszę za mną- poprowadził chłopaka do drzwi prowadzących do mieszkania znajdującego się obok tego, które zajmował Jasper. Zdziwiony nastolatek rozchylił lekko usta i z powrotem je zamknął. Spojrzał na Alexa i wszedł za nim do mieszkania. O trzeciej nad ranem. Nawet go nie znał. Bał się, że ten wyrzuci go z pracy. A poza tym nigdy jeszcze nie był z żadnym facetem w jego mieszkaniu. Zarumienił się do swoich myśli, spuścił głowę i szybko przeszedł za gospodarzem w głąb mieszkanka.
***
Alex postawił przed gościem kubek gorącej kawy i usiadł naprzeciw niego w fotelu. Chłopak wyglądał na przestraszonego, a mężczyzna domyślał się, że chodzi o pracę i o mieszkanie.
- Opowiedz mi o sobie.
- A-ale co?- zapytał speszony chłopak.
- Ile masz lat, skąd pochodzisz, dlaczego nie powiedziałeś mi, że tu mieszkasz, czemu wybrałeś taką pracę a nie inną?
- Mam dziewiętnaście lat, całe życie spędziłem w Nowym Jorku. A co do mieszkania, ja nie wiedziałem, że to ważne. Nie pytał pan. I ja nie wiedziałem, że pan tu mieszka. Ja naprawdę potrzebuję tej pracy!
- Aż tak bardzo chcesz pracować w klubie dla gejów? Przecież w Nowym Jorku jest mnóstwo innych lokali. Na pewno bardziej przyjaznych osobom w twoim wieku- dodał, nie zdając sobie sprawy, że chłopak tylko jeszcze bardziej się zdenerwował. Podniósł na Callmaina wystraszony wzrok i zapytał cichutko:
- Wyrzuci mnie pan?
- Na razie nie zamierzam, ale odpowiedz na moje pytanie.
- Potrzebuję pracy.
- Po co?
- Bo muszę zapłacić za czynsz za mieszkanie…
Alex przeczesał palcami włosy. Chyba się nie dogadają. Zlustrował chłopaka wzrokiem. Gdyby nie był tak wystraszony, mężczyzna powiedziałby, że Jasper wygląda uroczo. Westchnął w duchu.
- Spokojnie. Z tego, co widziałem, radziłeś sobie dzisiaj, więc pracę masz. Nie denerwuj się tak. Umowę spiszemy pojutrze, ponieważ teraz nie mam siły, a w poniedziałek klub jest zamknięty. I czemu nie pijesz?
Chłopak zarumienił się leciutko i spojrzał w szare oczy Alexa.
- Nie lubię kawy…
- Czemu nie powiedziałeś od razu? Zaproponowałbym coś innego. – Mężczyzna zaśmiał się na słowa chłopaka i bezwiednie położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie chciałem robić kłopotu. I może lepiej już pójdę. Późno jest…- Chłopak spuścił głowę, czując, że zrobił się jeszcze bardziej czerwony, kiedy Alexander go dotknął. Szybko wstał i nie zaszczycając starszego mężczyzny spojrzeniem, skierował się do drzwi. Alex spojrzał na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział i tylko wstał, aby odprowadzić chłopaka. Ten już zdążył założyć swoje tenisówki i właśnie mocował się z zamkiem. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i lekko położył swoją dłoń na dłoni chłopaka, pomagając mu otworzyć drzwi. Ani się obejrzał, a chłopak już był przy swoich drzwiach i po chwili zniknął w swoim mieszkaniu.
***
Cholera, cholera, cholera. Czuł się taki głupi. Uciekł z mieszkania pana Callmaina jak tchórz, a przecież ten nic mu nie zrobił. Był nawet miły. Ale kiedy go przez przypadek dotknął… Uch. Jasper wolał uciec, niż pozwolić, aby szef zauważył, że podniecił go tak lekki dotyk. Przecież to nie było normalne. Już pomijając fakt, że Alex był mężczyzną i pewnie heteroseksualnym. A nawet jeśli było inaczej, to przecież nie zechciałby kogoś takiego jak Jaz. Ciekawe co by było, gdyby Alex zauważył jego problem? Chłopak prychnął i skarcił się w duchu za takie rozważania. W końcu, po co siebie samego dobijać? Póki co, postanowił sam sobie ulżyć i skierował się do łazienki. Rozpiął swoje spodnie i przesunął dłonią po wybrzuszeniu w bokserkach. Wyobraził sobie, że to Alex powoli wsuwa w nie dłoń i obejmuje jego członek. Westchnął cichutko i przesunął rękę w górę i w dół. Przed oczami miał twarz Callmaina. Mężczyzna naprawdę się mu podobał. Coraz szybciej przesuwał dłonią po swoim penisie, pojękując co chwilę, aż w końcu doszedł z głośnym jękiem. Aż zatkał sobie dłonią usta, przestraszony, czy po drugiej stronie ściany go nie słychać. Szybko doszedł do wniosku, że to chyba nie możliwe. W końcu ściany nie mogły być aż tak cienkie.
***
Alex uśmiechnął się do siebie pod nosem, kiedy usłyszał głośniejszy jęk. Może nie było to zbyt dojrzałe, ale od dłuższej chwili siedział oparty o ścianę swojej sypialni i przysłuchiwał się dźwiękom wydawanym przez jego nowego barmana. Przy drzwiach, kiedy chłopak wychodził, zauważył, co jest powodem jego szybkiej ucieczki, więc go nie zatrzymywał. Chociaż chłopak naprawdę słodko się rumienił. Mężczyzna jeszcze chwilę nie ruszał się, ale kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi po drugiej stronie ściany, podniósł się i sam poszedł pod prysznic. Kiedy kładł się spać, cieszył się, że w budynku są bardzo cienkie ściany. Już nie pamiętał, dlaczego wcześniej mu to przeszkadzało.