niedziela, 22 listopada 2015

Sprawy

Hej Koty! Mam do Was kilka spraw. 
Po pierwsze, wygląda na to, że "Klub" dobiega końca. Na początku sama nie wiedziałam, jak dużo rozdziałów będzie miało to opowiadanie, teraz wydaje mi się, że jeszcze jeden, maksymalnie dwa. 
Po drugie, "Listy" nadal piszę i będą miały na pewno dwadzieścia dwa rozdziały . 
Po trzecie, w przygotowaniu mam już kolejne opowiadanie, nie wiem, czy podzielę je na części, czy wstawię je w całości. Opublikuję je prawdopodobnie jako taki "bonus". Nie jestem tylko pewna kiedy. 
Po czwarte, dla osób, które polubiły Jenn i Syriusza z mojego fan fiction do HP, mam dobrą wiadomość. Na sylwestra planuję bonus związany z tym opowiadaniem.
Mam nadzieję, że poprawiałam Wam humor dzisiejszymi wiadomościami.
Pozdrawiam,
Tay

Rozdział 7



Alexa obudziły krzyki dobiegające z kuchni. Zamrugał zdziwiony i zwlekł się z łóżka. Wychylił głowę zza drzwi i ujrzał Jaspera gorączkowo krążącego po kuchni.
- Nie możesz tego zrobić! Nie możesz… Zostaw go w spokoju… On nie ma z tym nic wspólnego… Nie! Nie zgadzam… Dobrze. Tak… Tak, przyjdę. Przecież mówię! Dzisiaj… Nie, nie w parku. Lepiej w galerii… Nie boę się! Chcesz się spotkać w parku?! Spotkamy się w parku! Tak… Tak. – Jasper nerwowo zakończył połączenie i osunął się po ścianie. Wiedział, że tak to się skończy, po prostu wiedział… Ale to przecież niemożliwe. Pilnował się. Starał się schodzić ojcu z oczu… Jak on się dowiedział?!
- Jaz? W porządku? Co się stało? – Nastolatek gwałtownie podniósł głowę. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby Alex dowiedział się, o co chodzi.
- Nie, nie. Po prostu… Nic się nie stało, naprawdę.
- Jasper, proszę cię.
- A-ale naprawdę… Ja, nie mogę… Alex… - Chłopak z każdym słowem mówił coraz ciszej.
- Jaz, kochanie – Jasper zdziwiony uniósł głowę – mi możesz zaufać. Nie bój się.
- Znienawidzisz mnie.
- Nie znienawidzę. – Widząc zdenerwowanie chłopaka i łzy kumulujące się w kącikach jego oczu, Alexander poczuł jak coś ściska go za serce. – Zależy mi na tobie i nic, naprawdę nic nie sprawi, że mógłbym cię znienawidzić. Zaufaj mi.
- D-dobrze. Ufam ci… Powiem wszystko. – Starszy mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał młodszego po głowie.
- Mów.
- Pamiętasz, kiedy powiedziałem ci, że przestałem pracować w poprzednim barze, bo szef redukował etaty? Skłamałem. Przepraszam. Staciłem pracę, bo bar został zamknięty. Z mojej winy. Już kiedyś ci mówiłem, jaki jest mój ojciec. Wystarczyło, że przekupił kilku urzędników, policjantów, sędziów i bar został zamknięty, rzekomo z powodu złych warunków panujących w barze. Tak naprawdę z barem było wszystko w porządku. Mój ojciec po prost ie mógł znieść myśli, że pracuję jako barman. A teraz chce zniszczyć Paradise. Jakoś się dowiedział, że… Umm.. Że my, no wiesz… I będzie próbował zamknąć klub. On chce się spotkać. Ja zrobię wszystko, naprawdę. Ja zgodzę się nawet studiować prawo, czy coś. Przepraszam Alex. Naprawdę Przepraszam, nie chciałem… - nastolatek nie wytrzymał i rozpłakał się.
- Ciii, nie płacz. Damy radę. Nie martw się.
***
- Dzień dobry panu, panie Smith.
- A ty co tu robisz, ped…
- Radzę uważać na słowa – przerwał mu chłodno Callmain. – Chciałem porozmawiać z panem o Jasperze.
- Nie będę…
- Owszem, będzie pan. I dobrze radzę mnie wysłuchać.
***
- Spokojnie Jaz. Alex sobie poradzi. – Max wodził wzrokiem za młodszym chłopakiem, który prawie wydeptał dziurę w podłodze na zapleczu klubu. – Nie masz co się denerwować.
- A co jeśli mój ojciec coś mu zrobi?
- Nie zrobi. A poza tym, nawet jeśli będzie próbował to wierz mi, nasz szef umie się bić. Ale myślę, że obędzie się bez tego. Chyba sam, z własnego doświadczenia, możesz stwierdzić, że Al potrafi być przekonujący. – Nastolatek zarumienił się na słowa swojego nowego przyjaciela, czym wywołał śmiech u blondwłosego mężczyzny. – A teraz ogarnij się, musimy otworzyć bar.