sobota, 30 kwietnia 2016

We will work it out. Together. 2/3



Tego się nie spodziewał. Gdyby sie nad tym zastanowić, to żadne z nich się tego nie spodziewało. A tu proszę. Peter znajdował pośrodku walki razem z Mścicielami. A z czym walczyli? Z przerośniętymi różowymi króliczkami. Niektórzy mieli wyobraźnię. W końcu, naprawdę? Różowe króliczki? Przynajmniej zapowiadało się na koniec. Udało im się zabić  (o ile to właściwe słowo) większość bandy króliczków. Peter myślał właśnie o tym, aby zniknąć zanim Mściciele za bardzo się nim zainteresują,  kiedy usłyszał krzyk Sokolego Oka:
- Spidey! Za tobą!
To chyba nie jest mój szczęśliwy dzień pomyślał nastolatek, kiedy wielki, różowy króliczek powalił go na ziemie. Cholera, jak na coś co powinno być mięciutkie i lekkie, ten głupi królik jest strasznie ciężki...
***
Jasna cholera! Gdyby tylko zdążył ostrzec Spidermana wcześniej. Ale niestety nie zdążył. Wszystkie pozostałe cholerstwa były już martwe, teraz jedyne co im zostało, to wyciągnąć Spideya spod ostatniego potwora. Bo inaczej tej różowej kupy futra nie można było nazwać... Clint spojrzał w stronę chłopaka. Hulk właśnie podniósł królika i Tony podnosił młodego bohatera. W komunikatorach rozbrzmiał głos Phila:
- Stark, raport. Co ze Spidermanem?
- Jest nie przytomny. Wezmę go do Wieży. Lepiej żeby Bruce jak najszybciej wrócił do swojego człowieczego ja i zadbał o chłopaka. Jezu, swoją  drogą dzieciak jest lekki jak piórko.
- Zrozumiałem. Banner będzie w Wieży jak najszybciej się da. Kapitanie, Wdowo, Falcon, Sokole Oko, wracajcie do Wieży. Zabierzcie po drodze Bannera. Spotkamy się  w skrzydle szpitalnym.
- Tak jest.
***
Phil przyspieszył jeszcze bardziej. Nie ważne, że właśnie złamał większość przepisów, teraz liczyło się zdrowie Spidermana. Cholera, jeśli coś mu się stało... Cóż, teraz już nic na to nie poradzi.
- Co z chłopakiem? - spytał zamiast powitania.
- Nie wiemy jeszcze. Bruce wciąż się nim zajmuje.
- Czyli czekamy?
- Tak. - Coulson usiadł ciężko na jednym z krzeseł i odparł głowę na splecionych dłoniach. Po dwudziestu minutach Bruce wyszedł z sali i spojrzał po zgromadzonych.
- Wszystko będzie w porządku. Teraz chłopak jest nieprzytomny, ale wygląda na to, że jego organizm sam się leczy.  Dzieciak miał złamane co najmniej trzy żebra, ale same zaczęły sie zrastać. Jest też trochę posiniaczony, ale ślady znikną zapewne w ciągu kilku godzin.
- To dobrze... ale, powiedziałeś dzieciak?
- Na oko ma jakieś 20, może 21 lat. W porównaniu z nami jest bardzo młody.
- Jak myślisz, kiedy się obudzi?
- Nie jestem pewien, musimy czekać.
- Dobrze. Kiedy się obudzi, chcę, aby ktoś przy nim był. Ja muszę zadzwonić.
- Wezmę szybki prysznic i przy nim zostanę. - Phil tylko skinął głową i skierował się do wyjścia.
***
Dwie godziny czterdzieści osiem minut dwadzieścia sekund.
Clint nie opuścił chłopaka nawet na krok. Godzinę temu Natasha przyszła do nich, aby sprawdzić, czy chłopak się obudził. Nie obudził się.
Cztery godziny piętnaście minut dziesięć sekund.
Siniaki na klatce piersiowej i twarzy chłopaka zaczęły powoli znikać. Nastolatek wyglądał spokojnie podczas snu, zupełnie nie przypominał młodego bohatera. Wyglądał jak zwykły nastolatek. Clint trzymał jego rękę. W międzyczasie przyszedł Bruce, aby zmienić chłopakowi kroplówkę. Zajrzeli też Steve, Tony, Thor i Sam. Nawet Bucky. Spiderman nadal się nie obudził.
Osiem godzin trzydzieści sześć minut jedenaście sekund.
Trzy godziny temu przyszedł Phil. Usiadł po drugiej stronie szpitalnego łóżka. Na początku nic nie mówił. Potem powiedział Clintowi, że chłopak jest teraz oficjalnie jednym z Mścicieli. Powiedział też, że ma na imię Peter. Peter Parker. Ma dwadzieścia lat. Wszyscy jego krewni nie żyją, ciotka chłopaka zmarła rok temu. Peter jest bystry, inteligentny, miał szansę studiować na MIT, gdyby tylko było go stać na czesne, pracuje na pół etatu dla Daily Bouge. Nadal się nie obudził. Phil trzymał jego drugą rękę.
***
Kiedy się obudził, usłyszał przyciszone głosy. Kojarzył je, ale nie wiedział skąd. Chciał otworzyć oczy, ale był taki zmęczony.
***
Obudził się z krzykiem. Clint i Phil od razu poderwali się z miejsc, kiedy chłopak podskoczył na łóżku i  otworzył oczy. Peter rozejrzał się przestraszony po pokoju, w który się znajdował. Wyglądało na to, że jest w jakimś szpitalu. I ci dwaj mężczyźni wydawali się znajomi…
- Gdzie jestem?
- W Avengers Tower, w skrzydle szpitalnym. Straciłeś przytomność, nie było z tobą kontaktu przez ostatnie dziesięć godzin.
- Hawkeye?
- To ja. A to Phil, chyba jeszcze nie mieliście okazji się poznać.
- Witaj Peter. Miło mi cie spotkać, chociaż okoliczności mogłyby być bardziej przyjazne.
- Trudno się nie zgodzić.
***
Kiedy Peter rozbudził się na tyle, aby pamiętać co się stało, do pokoju wszedł Bruce. Przyniósł ze sobą czyste ubrania, za co Peter był mu bardzo wdzięczny. Wstydził się, kiedy zdał sobie sprawę, że jest przykryty cienkim prześcieradłem, a na sobie ma tylko bokserki. Po szybkim sprawdzeniu stanu zdrowia chłopaka Bruce wyszedł, zostawiając go z dwoma agentami. Phil i Clint pokazali mu łazienkę, kazali doprowadzić się do porządku i przyjść na górę, kiedy będzie gotowy. Peter wstał z łóżka w chwili, kiedy dwaj starsi mężczyźni właśnie wychodzili i od razu upadł na kolana. Clint i Phil od razu podbiegli do chłopaka i pomogli mu wstać, nic nie robiąc sobie z protestów chłopaka. Przez chwilę wszyscy trzej stali w niekomfortowej ciszy, kiedy w końcu Peter zapytał, czy któryś z nich może pomóc mu wziąć prysznic. Od razu było widać, że chłopak czuje się zawstydzony, ale nie mieli wyboru. Ostatecznie Clint skinął głową i zaprowadził Petera do łazienki. Phil został w pokoju. Nie chciał jeszcze bardziej zawstydzać Petera.
Clint pomógł Peterowi wejść pod prysznic. Nie chciał, aby sytuacja stała się jeszcze dziwniejsza, więc cicho zaproponował, aby Peter został w bieliźnie. Chłopak od razu przystał na propozycję. Starszy mężczyzna odkręcił wodę i pomógł chłopakowi się umyć, podczas gdy ten modlił się, aby mógł już się ubrać. Zaczynało mu się podobać, Clint miał takie delikatne dłonie, ale nie chciał żeby mężczyzna zauważył. Już i tak pewnie myślał o Peterze jak o małym dziecku, nie potrafił nawet prosto stanąć, a co dopiero samemu się umyć. Po kilku minutach, które dłużyły się dla chłopaka niemiłosiernie, Clint wyłączył wodę i podał Peterowi ręcznik. Prysznic trochę go ożywił i rozluźnił bolące mięśnie, więc przy lekkim wysiłku, Peter dał sobie radę sam. Clint lekko podtrzymując chłopaka, zaprowadził go z powrotem do pokoju, gdzie czekał na nich Phil. Mężczyzna podał Peterowi ubrania i razem z Clintem odwrócili się, aby dać chłopakowi trochę prywatności. Peter ubrał się jak najszybciej mógł i z małą pomocą ze strony Phila i Clinta poszedł spotkać się z resztą Mścicieli.

6 komentarzy:

  1. Witam,
    autorko trafiłam tutaj całkiem niedawno, przeczytałam wszystkie teksty jednym tchem! A obiecałam sobie, że każdy kilka słów ode mnie otrzyma... no nic jeszcze nic straconego ;] mogę jeszcze raz je przeczytać na spokojnie ;] każdy tekst mi się spodobał, choć chyba klimaty opowiadania „klub” jakoś tak bardziej i przypadły... piszesz świetnie, lekko, i chce się po prostu więcej... mam nadzieję, że wrócisz tutaj z tekstami, bo już sporo czasu jednak minęło...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hey :)) bardzo mi miło, że znalazłaś czas, żeby zostawić kometarz, a do tego taki pozytywny! I tak, wiem, że minęło mnóóóóóóóstwo czasu :( niestety, miałam sporo obowiązków i nie znalazłam czasu na pisanie... ale! Mam zamiar się poprawić! Teraz mam wakacje i planuję powrócić. "Ogarnięcie się" na pewno chwile mi zajmie, ale wrócę. Mam nadzieję,że długie oczekiwanie nie zniechęci Cię do czytania dalszych tekstów :))

      Usuń
  2. Witam,
    och banda różowych króliczków wyobraziłam to sobie, Peter już oficjalnie stał się mścicielem...
    droga autorko, ja tak z pytaniem, będziesz kontynuować? To już ponad rok....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    droga autorko, trafiłam tutaj niedawno, przeczytałam wszystko jednych tchem i chcę więcej... choć tutaj komentuję ogólnie, a mam zasadę, każdy tekst = komentarz, więc możesz się spodziewać, moich komentarzy w najbliższej przyszłości... opowiadania przypadły mi do gustu, chociaż "klub" jest moim ulubiony, i nie miałabym nic przeciwko czemuś podobnemu...
    ale też bym chciała wiedzieć czy powrócisz, bo jednak patrząc na datę...
    ach teraz widzę, że odpisałaś na komentarz wyżej... więc tak... czekam na Twoje "ogarnięcie się" i nowe teksty...
    Dużo weny i czasu życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) dziękuję bardzo za miłe słowa! A jeśli chodzi o moje ogarnięcie się... szczerze powiem, próbuję. Tęsknię za pisaniem, ale jak się okazuje, klasa maturalna jest baaaardzo wymagająca. Postaram się skończyć "Klub", bo szkoda zostawiać opowiadanie bez zakończenia. Mam nadzieję, że poczekasz jeszcze trochę i dasz mi szansę na wstawienie czegoś nowego:)

      Usuń
  4. Hejeczka,
    droga autorko długo tutaj nie zaglądałam (ale to przez sprawy wyższe...) liczyłam że są nowe rozdziały... a tutaj, nic mam jednak nadzieję że pamiętasz o tym blogu...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń