Alexa
obudziły krzyki dobiegające z kuchni. Zamrugał zdziwiony i zwlekł się z łóżka.
Wychylił głowę zza drzwi i ujrzał Jaspera gorączkowo krążącego po kuchni.
- Nie
możesz tego zrobić! Nie możesz… Zostaw go w spokoju… On nie ma z tym nic
wspólnego… Nie! Nie zgadzam… Dobrze. Tak… Tak, przyjdę. Przecież mówię!
Dzisiaj… Nie, nie w parku. Lepiej w galerii… Nie boę się! Chcesz się spotkać w
parku?! Spotkamy się w parku! Tak… Tak. – Jasper nerwowo zakończył połączenie i
osunął się po ścianie. Wiedział, że tak to się skończy, po prostu wiedział… Ale
to przecież niemożliwe. Pilnował się. Starał się schodzić ojcu z oczu… Jak on
się dowiedział?!
- Jaz?
W porządku? Co się stało? – Nastolatek gwałtownie podniósł głowę. Jeszcze tylko
tego brakowało, żeby Alex dowiedział się, o co chodzi.
- Nie, nie. Po prostu… Nic się nie
stało, naprawdę.
- Jasper, proszę cię.
- A-ale naprawdę… Ja, nie mogę… Alex… -
Chłopak z każdym słowem mówił coraz ciszej.
- Jaz, kochanie – Jasper zdziwiony
uniósł głowę – mi możesz zaufać. Nie bój się.
- Znienawidzisz mnie.
- Nie znienawidzę. – Widząc
zdenerwowanie chłopaka i łzy kumulujące się w kącikach jego oczu, Alexander
poczuł jak coś ściska go za serce. – Zależy mi na tobie i nic, naprawdę nic nie
sprawi, że mógłbym cię znienawidzić. Zaufaj mi.
- D-dobrze. Ufam ci… Powiem wszystko. –
Starszy mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał młodszego po głowie.
- Mów.
- Pamiętasz, kiedy powiedziałem ci, że
przestałem pracować w poprzednim barze, bo szef redukował etaty? Skłamałem.
Przepraszam. Staciłem pracę, bo bar został zamknięty. Z mojej winy. Już kiedyś
ci mówiłem, jaki jest mój ojciec. Wystarczyło, że przekupił kilku urzędników,
policjantów, sędziów i bar został zamknięty, rzekomo z powodu złych warunków
panujących w barze. Tak naprawdę z barem było wszystko w porządku. Mój ojciec
po prost ie mógł znieść myśli, że pracuję jako barman. A teraz chce zniszczyć
Paradise. Jakoś się dowiedział, że… Umm.. Że my, no wiesz… I będzie próbował
zamknąć klub. On chce się spotkać. Ja zrobię wszystko, naprawdę. Ja zgodzę się
nawet studiować prawo, czy coś. Przepraszam Alex. Naprawdę Przepraszam, nie
chciałem… - nastolatek nie wytrzymał i rozpłakał się.
- Ciii, nie płacz. Damy radę. Nie martw
się.
***
- Dzień dobry panu, panie Smith.
- A ty co tu robisz, ped…
- Radzę uważać na słowa – przerwał mu
chłodno Callmain. – Chciałem porozmawiać z panem o Jasperze.
- Nie będę…
-
Owszem, będzie pan. I dobrze radzę mnie wysłuchać.
***
- Spokojnie Jaz. Alex sobie poradzi. –
Max wodził wzrokiem za młodszym chłopakiem, który prawie wydeptał dziurę w
podłodze na zapleczu klubu. – Nie masz co się denerwować.
- A co jeśli mój ojciec coś mu zrobi?
- Nie zrobi. A poza tym, nawet jeśli
będzie próbował to wierz mi, nasz szef umie się bić. Ale myślę, że obędzie się
bez tego. Chyba sam, z własnego doświadczenia, możesz stwierdzić, że Al potrafi
być przekonujący. – Nastolatek zarumienił się na słowa swojego nowego przyjaciela,
czym wywołał śmiech u blondwłosego mężczyzny. – A teraz ogarnij się, musimy
otworzyć bar.
Hej,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nic nie będzie Alexowi, i wyperswaduje ojcu Jaspera wszystkie pomysły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia