niedziela, 16 sierpnia 2015

List 2



2 grudnia 2012 roku
Drogi Noah!
Przeglądałem ostatnio zdjęcia. Nadal nie rozumiem, dlaczego wolisz wywołane w ciemni fotografie, od tych zapisanych w komputerze. Ale przyzwyczaiłem się, że po naszym salonie wiecznie walają się albumy i ramki na zdjęcia. W pewnym momencie natrafiłem na Twój rodzinny album. Wiele razy pytałem, po cholerę go trzymasz? To tylko Cię dobija. Ale się uparłeś. Zza okładki wypadło zdjęcie. Masz na nim jakieś piętnaście lat. Obok Ciebie stoją Twoi rodzice, na trawniku wyleguje się czarny kot. Ładne zwierze. Według mnie na zdjęciu mógłbyś być tylko Ty i ten zwierzak. Chwilami mam wrażenie, że nienawidzę Twoich rodziców bardziej, niż oni nienawidzą mnie. Dopiero później dociera do mnie, że to raczej niemożliwe. Oni są przepełnieni jadem. Pamiętasz, kiedy im wszystko powiedziałeś? Przyszedłeś do mnie i już zostałeś. To chyba jedyna dobra rzecz, która wynikła z Twojego wyznania. Jak mogli Cię tak potraktować?
Na zewnątrz szalała burza. Od rana siedziałem w garażu i czyściłem motor, kiedy usłyszałem, jak ktoś gorączkowo dobija się do drzwi. Zerwałem się szybko i pobiegłem otworzyć, żeby babcia nie zdążyła się obudzić. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem Cię. Byłeś cały mokry, po policzkach spływały Ci łzy. Wciągnąłem Cię do środka i przytuliłem do siebie. Nie miałem pojęcia, co się stało, nie wiedziałem, co mam robić. Próbowałem Cię uspokoić i dowiedzieć się, co się stało. Po kilku bardzo długich minutach uspokoiłeś się i zobaczyłem, że drżysz z zimna. Postanowiłem, że odłożę przesłuchania na później i zaprowadziłem Cię do łazienki. Zdjąłem Ci koszulę i spodnie, ale kiedy zostałeś w bieliźnie, nie pozwoliłeś mi dalej sobie pomagać. Wyszedłem z łazienki i zrobiłem Ci gorącą herbatę. Zaniosłem kubek do salonu i już chciałem zapukać, aby spytać czy wszystko w porządku, kiedy usłyszałem Twój szloch. Wszedłem do łazienki i zobaczyłem, że siedzisz skulony pod prysznicem. Wyglądałeś jak kupka nieszczęścia. Nie zważając na to, że jestem ubrany, odsunąłem drzwi kabiny i delikatnie Cię objąłem. Wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do sypialni. Opatuliłem Cię kocem i zacząłem głaskać po włosach. Mnie to zawsze uspokajało, miałem nadzieję, że na Ciebie też podziała. Podziałało. Zapytałem, co się stało. Pociągnąłeś nosem i pokręciłeś głową. Spojrzałem na Ciebie, bardzo starając się, aby nie myśleć o tym, że siedzisz tuż obok, cały mokry i owinięty tylko w koc. Nasz koc. Byłem pewny, że kiedy skończysz opowiadać, sam będę musiał wziąć zimny prysznic. Powiedziałem Ci to i z radością zobaczyłem, że się uśmiechnąłeś. Powtórzyłem swoje pytanie. Spoważniałeś i zacząłeś mówić. Że powiedziałeś rodzicom, że jesteś gejem. Że powiedziałeś im, że masz chłopaka. Że zaczęli krzyczeć. Że matka zaczęła płakać i wykrzykiwać, że nie ma już syna. Że ojciec wyrzucił Cię z domu. Że biegłeś w deszczu całą drogę do mojego domu. Że nie masz już dokąd wracać.
Pamiętam to bardzo dokładnie. Powiedziałem Ci wtedy, że możesz u mnie zostać. Nawet nie rozważałem innej opcji. Chyba nie byłeś przekonany, ale nie dałem Ci dojść do słowa. Wyjąłem z szafy suche ubrania i poszedłem do łazienki, aby się przebrać. Przy okazji wrzuciłem Twoje ciuchy do pralki i wytarłem mokrą podłogę. Kiedy wróciłem do pokoju, już spokojnie spałeś. Westchnąłem cichutko i położyłem się na ziemi. W sumie nie było nawet tak źle. Ale byłem pewien, że kiedy rano się obudzę, będę cały obolały.
Kiedy godzinę później się obudziłeś, miałeś wyrzuty sumienia, że znowu spałem na podłodze. Chciało mi się śmiać- byłeś taki uroczy, kiedy z potarganymi włosami i wciąż zaszklonymi i czerwonymi od płaczu oczami obudziłeś mnie, mówiąc, że to Ty będziesz spać na ziemi. Pokręciłem głową i powiedziałem, że jeśli już, to będziemy spać razem. Zarumieniłeś się, ale niepewnie skinąłeś głową. Cieszyłem się jak dziecko, że będę mógł zasypiać z Tobą w jednym łóżku i się do Ciebie przytulać. A potem przeklinałem się za takie myślenie. Romantyk się ze mnie przez Ciebie zrobił! Było już całkiem późno, więc obaj postanowiliśmy, że wrócimy spać. Położyłem się obok Ciebie i niepewnie objąłem Cię ramieniem. Było cudownie, tym bardziej, że sam przysunąłeś się bliżej mnie. Z babcią porozmawiamy rano. Ale na pewno się zgodzi, abyś został.
Pamiętam, że mimo wszystko długo namawiałem babcię, żebyś mógł zostać. Ostatecznie się zgodziła, zresztą dobrze wiesz, ale musiałem dać jej numer telefonu do Twoich rodziców. Ostrzegłem, że raczej nie będą pozytywnie nastawieni, delikatnie mówiąc, ale i tak zadzwoniła. Dokładnie słyszałem, jak po zaledwie kilku minutach rozmowy straciła cierpliwość i zaczęła krzyczeć, przypuszczalnie tak samo, jak Twoi rodzice. Kiedy skończyła rozmawiać, oświadczyła mi, że nigdy wcześniej nie spotkała takich „podłych i niewychowanych degeneratów” i że nie pozwoli, żebyś do nich wrócił. Niesamowita kobieta. Od razu wiedziałem, że Cię nigdzie nie puści.
Rano stwierdziłem, że skoro teraz mój pokój będzie tak jakby nasz, to powinniśmy go jakoś razem urządzić. Pierwsze co zrobiłem, to zwolniłem Ci połowę szafy. A potem poszliśmy na zakupy. Za pieniądze babci… Ale sama zaproponowała. Pamiętasz, kiedy przez przypadek natrafiliśmy na dział z poduszkami, kocami i poszewkami czy narzutami? Doszliśmy do wniosku, że może coś byś się nam stamtąd przydało i natrafiliśmy na TEN koc. Nadal go mamy. Nasz piękny, tęczowy kocyk. Twoja mina, kiedy zaproponowałem jego kupno, była bezcenna! Ale postawiłem na swoim. I potem cały czas okupowałeś ten koc i czytałeś na naszym łóżku. Zresztą, połowę naszego pokoju zajmowała wielka biblioteczka pełna książek, których ciągle przybywało. Nie wiem jakim cudem nadążałeś z czytaniem tego wszystkiego i nauką.
Muszę zbierać się do pracy. Jutro też napiszę.
Kocham Cię.
Ash

1 komentarz:

  1. Witam,
    pięknie, co za ludzie, ale widać, że Ash bardzo kocha....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń