Wspomnienie 1 cz 2
Przyszłam na spotkanie za wcześnie. Zawsze się
boję, że się spóźnię, więc zwykle wychodzę szybciej niż powinnam. I tak oto, o
10.45 wieczorem, dawno po ciszy nocnej, stałam sama w cichym, ciemnym
korytarzu. I wtedy usłyszałam głosy. Przestraszona schowałam się za posążkiem.
Po chwili usłyszałam głos, który rozróżniłabym wśród miliona innych. Syriusz.
- Na pewno umówiły się o 11?
- Tak mówił Max- James. Jasne.
- Cholera, jeszcze się wpędzą w kłopoty…
- W kłopoty to my się wpędzimy, jeśli nie będziecie
cicho, - ofuknął ich Remus- one są na to za mądre. Nie dadzą się złapać.
Wyciągnęłam komórkę. Lily przyniosła mi ją na
początku roku szkolnego. Kupiła telefony za kieszonkowe od rodziców. Na
początku nie chciałam przyjąć prezentu, ale się ugięłam, kiedy powiedziała, że
nic więcej od niej nie dostanę do końca szkoły. Wysłałam dziewczynie sms, że
spotkanie odwołane.
Nagle zobaczyłam, że chłopcy zbliżają się w moją
stronę. Musieli zauważyć błysk wyświetlacza. To chyba mój pechowy dzień… Nie miałam
wyjścia, musiałam wyjść z ukrycia. Przeklęłam w myślach Maxa za to, że
podsłuchał moją rozmowę z dziewczynami i spojrzałam prosto w twarz Lunatyka:
- Witaj Remusie!
- Jenn?!
- Nie, Duch Święty. A niby kto?
- Myśleliśmy…
- …Że miałyśmy spotkać się z Lily o 11?- wpadłam mu
w zdanie- Nieładnie tak podsłuchiwać.
Syriusz
Patrzyła na nas i uśmiechała się złośliwie. Chyba
była wściekła. A raczej na pewno. Też bym był na jej miejscu. Równocześnie nie
byłbym sobą, gdybym tego nie skomentował:
- To nieładnie wymykać się w nocy z pokoju. Ktoś
mógłby Cię przyłapać…
- Ma pan rację, panie Black. No proszę, pan Potter
też tu jest. Ale Ciebie Remusie, i ciebie Jennifer bym się tu nie spodziewała-
odezwała się chłodnym głosem profesor Mcgonagal. Czyli Lunatyk miał rację-
byliśmy za głośno.
- Cała wasza czwórka- marsz do Dormitorium! Minus
40 punktów dla Gryffindoru!
- Pani profesor! 40?- wtrącił James.
- Tak panie Potter. 40. A teraz idzcie spać, zanim
ukażę Was bardziej…
*
Jenn
- No to pięknie! I wiesz co? To wszystko Twoja
wina- powiedział Syriusz oskarżycielskim tonem. Właśnie wracaliśmy do
dormitoriów.
- Moja wina?!- kryknęłam- A to niby czemu? Nikt wam
nie kazał za mną leźć!!
- Uspokójcie się! Zanim ktoś jeszcze nas usłyszy i
dostaniemy większą karę… Poza tym i ty Syriuszu, i ty James musicie się wyspać.
Jutro trening.
- No oczywiście.
Jutro macie trening, a włóczycie się po nocach po Zamku. Czy Wy czasem
myślicie?!
- Oczywiście, że
tak. Trening jest dopiero o szesnastej. Do tej pory się wyśpimy…
- James, nie
wyśpicie się. Będziecie padnięci. Gwarantuję Wam to.
Witam,
OdpowiedzUsuńno wspaniale zostali przyłapani, na szczęście obyło się bez szlabanu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia