Jenn
Do gwiazdki został tylko tydzień, a z tego co wiedziałam, w
Hogwarcie zostają tylko Remus i Syriusz. No i oczywiście ja. To będą ciekawe święta.
Ale przynajmniej nie będę sama. Rozejrzałam się po Wrzeszczącej Chacie. Dookoła
panował istny armagedon. A ja powinnam to posprzątać. W końcu chłopcy się za to
nie zabiorą, a Lily wyjechała już na święta. Schyliłam się i podniosłam spory
kawałek szklanej wazy. Zbiła się przedwczoraj. Szkoda- była ładna. Powrzucałam
wszystkie śmieci do przyniesionego wcześniej kartonu i go zakleiłam. Lepiej,
żeby inni uczniowie nie zobaczyli tego cholerstwa. Będzie za dużo pytań.
Zamiotłam jeszcze podłogę, wytarłam kurze i postanowiłam zawiesić nowe zasłony.
Syriusz i Peter zwineli je z dormitorium Ślizgonów, kiedy tych nie było w
pokoju. Nie bardzo mi się to podobało, ale z drugiej strony zasłony we
Wrzeszczącej Chacie są dość przydatne. Przydałyby się jeszcze dźwiękoszczelne
szyby i antywłamaniowe drzwi. Albo antywilkołacze. Westchnęłam i przysunęłam
sobie krzesło. Oczywiście nie zauważyłam, że jedna noga jest ułamana i ledwie
się trzyma. Złapałam ciemno zielony materiał i wlazłam na mebel. I nawet
całkiem nieźle mi szło, dopóki nie stanęłam na skraju stołka. Ten zachwiał się
niebezpiecznie i byłam pewna, że zaraz uderzę o ziemie, ale tak się nie stało.
Spojrzałam przerażona w górę i napotkałam spojrzenie dużych, czarnych oczu.
Syriusz uśmiechnął się i postawił mnie na ziemi.
- Dziękuje. Ale właściwie, co ty tu robisz Łapo. Nie chciałeś
spędzić jeszcze kilku godzin z Jamesem, skoro tu zostajesz.
- James wyjechał kilkanaście minut temu. A ja postanowiłem
sprawdzić jak sobie radzisz i całe szczęście, bo święta spędziłabyś w szpitalu.
- Tak, zdążyłeś w samą porę. – Uśmiechnęłam się- pomożesz mi z
tymi firanami?
Syriusz, wyższy ode mnie, nie potrzebował stołka i bez trudu
powiesił te durne firany na karniszu, a ja w tym czasie obserwowałam go
rozmarzonym wzrokiem. Podobał mi się od dawna. I tylko Lily o tym wiedziała.
Wspomniałam jej o tym niedawno. Miała ze mnie niezły ubaw. Grzeczna i pilna
uczennica zakochana w szkolnym urwisie? Dobra sobie. Na szczęście szybko się
zorientowała, że nie żartuję. Od tamtej pory starała się mnie wspierać. Sama
ciągle odrzucała zaloty Jamesa, ale widziałam, że jest jej coraz trudniej. I po
prostu nie mogłam się doczekać, kiedy zaczną się spotykać. Tworzyliby taką
piękną parę. Achhh…
- Jennie?! Czy ty mnie wogle słuchasz- obudził mnie z rozmyślań
głos Syriusza.
- Co? A, tak tak. Słucham.
- To co powiedziałem?- Zaniemówiłam. Poczułam rumieńce na
policzkach. Syriusz roześmiał się.
- Jesteś taka pewna, że mnie słuchałaś? A swoją drogą, słodko
wyglądasz kiedy się rumienisz- mrugnął i zostawił mnie samą. Długo dochodziłam
do siebie. Do pokoju wróciłam koło północy.
Wigilia
Obudziłam się wcześnie. Za wcześnie. Była
piąta rano. Piąta! No ale cóż. Wstałam z łóżka i powlekłam się do łazienki, po
drodze sięgając po przygotowany dzień wcześniej strój. Szkolne korytarze były
takie puste, kiedy trwały święta. Ale przynajmniej wszędzie były kolorowe
światełka w kolorach wszystkich Domów. Weszłam do wielkiej sali. Oczywiście
skrzaty przygotowały już śniadanie. Usiadłam na końcu wielkiego stołu
należącego do Gryffindoru i rozejrzałam się wokół. Na stole przykrytym
czerwonym obrusem stała złota zastawa i złote świeczniki. Co kilka centymetrów
w doniczkach były poustawiane przepiękne, czerwone kwiaty- Gwiazdy
Betlejemskie. Na końcu sali stała wielka choinka, przystrojona kolorowymi
bombkami, tonami światełek, łańcuchami. Była piękna. W tle cicho rozbrzmiewały
kolędy. Atmosfera była magiczna. Nałożyłam sobie na talerz naleśniki i wypiłam
chyba trzy szklanki herbaty. Denerwowałam się. Ostatnie kilka tygodni
przygotowywałam prezent dla Syriusza. Nikt o tym nie wiedział. Szybko
skończyłam jeść i wróciłam do pokoju. Wyjęłam spod łóżka kufer i wyciągnęłam z
niego małe, czarno-granatowe pudełeczko. W środku była srebrny wisiorek z
małymi zawieszkami. Biało-srebrnym kamyczkiem w kształcie serca, srebrnym
kluczykiem i szmaragdem w kształcie małej łezki. Bałam się, że mu się nie
spodoba. W końcu to facet, a ja chcę mu dać wisiorek. To był chyba głupi
pomysł. Jednakże schowałam pudełeczko do małej pasującej do mojego stroju
torebki i ruszyłam do pokoju wspólnego.
Syriusz
Siedzieliśmy z
Lunatykiem w pokoju wspólnym i rozmawialiśmy o ostatnim meczu quidditcha. Wtedy
do pokoju weszła Jenn. Odebrało mi mowę. Wyglądała pięknie. Była ubrana w
krótką, granatową sukienkę, do tego granatowe szpilki i mała czarna torebeczka.
Włosy rozpuściła, kręciły się lekko, usta pociągnęła błyszczykiem czy czymś
takim. Po prostu… Kurcze nie wiem co powiedzieć. Remus też wpatrywał się w
dziewczynę, ale raczej jak dumny starszy brat. Ja, w porównaniu z nim, musiałem
wyglądać naprawdę głupio. A poza tym zaczynałem żałować, że założyłem tylko
trochę bardziej odświętne czarne jeansy, zwykłą, też czarną koszulę i
najzwyklejsze adidasy. Co prawda wyglądałem nawet lepiej niż dobrze, ale mogłem
się bardziej postarać. Chociażby wyprasować tę cholerną koszulę. Jenn
uśmiechnęła się ciepło, ale było widać, że jest lekko zdenerwowana.
- Wesołych świąt chłopcy. O czym rozmawiacie?
Jenn
Syriusz wyglądał
wspaniale. Boże, te jego oczy. Czarny mu pasował. Zjedliśmy wigilijną kolację,
przygotowaną i przyniesioną przez skrzaty do naszego pokoju wspólnego. Zaczęliśmy
rozmawiać i nawet nie zauważyłam, kiedy Remus wyszedł i zostałam sama z
Syriuszem. Po jakiś pięciu minutach chłopak dostrzegł nieobecność przyjaciela i
postanowił do niego pójść.
- Nie może siedzieć sam w święta.
- Syriusz!- Krzyknęłam zanim zdążyłam się powstrzymać i zanim on
opuścił pokój.
- Tak?
- Eeee, ja… Bo…- Cholera Jenn ogarnij się!- Mam coś dla Ciebie.
Podeszłam do zdziwionego chłopaka i wręczyłam mu wyjęte z torebki
pudełeczko. Syriusz powoli zaczął je otwierać, jakby się bał co tam znajdzie.
Bałam się nawet odezwać. Wlepiłam oczy w podłogę i się nie ruszałam. Na moje
policzki wpłynął rumieniec. Po chwili Łapa się odezwał.
- Wow. Jennie. Jest niesamowity. Naprawdę. Dziękuję. I… Ja też coś
dla ciebie mam.- Uniosłam wzrok. Syriusz sięgnął po moją dłoń, a po chwili
poczułam, jak wsuwa mi coś na palec. Pierścionek. Z białego złota z szafirem w
kształcie łzy.
- Jest piękny. – Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się. Wyglądał niesamowicie,
magicznie, pięknie.
- Spójrz, gdzie stoimy.- Nie rozumiałam. Uniósł mi kciukiem brodę
i ujrzałam nad nami gałązkę jemioły przewiązaną złotą i czerwoną wstążką.-
Chyba coś mi się należy. W podziękowaniu. I nie dał mi szansy na odpowiedź.
Delikatnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Taylor