niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 3 Dlaczego uciekłeś



Jasper podniósł wzrok znad szkicownika i spojrzał na siedzącego na fontannie kota. Zwierzak od pół godziny nie ruszył się nawet o milimetr. Zupełnie jakby wiedział, że ktoś traktuje go jak modela. Chłopak poprawił kilka szczegółów na rysunku, ale się nie spieszył. Miał jeszcze dużo czasu, była dopiero czternasta, a poza tym miał wolne. W sumie nie przeszkadzało mu, że w każdy inny dzień niż poniedziałek będzie musiał pracować. Przynajmniej będzie coś robić. Po kilkunastu minutach kot wreszcie znudził się bezczynnym siedzeniem na niedziałającej już kilka lat fontannie i pobiegł w swoją stronę. Na szczęście Jasper już kończył, więc nie przeszkadzało mu, że ‘model’ się ulotnił. Skupiony na dokańczaniu rysunku, nie zauważył, że ktoś do niego podszedł. Kiedy uniósł wzrok, zobaczył wykrzywioną w grymasie twarz ojca. Chłopak momentalnie spoważniał i już nie cieszył się tak z wolnego. Zupełnie stracił poczucie czasu i zapomniał, że około czwartej jego ojciec ma w zwyczaju jadać obiad w restauracji niedaleko parku. Starszy, rosły mężczyzna uśmiechnął się kpiąco i spojrzał z góry na to mizerne ‘coś’, co samym swoim istnieniem hańbiło jego nazwisko.
- Co? Nie udało się znaleźć pracy, ty cholerny gówniarzu? I teraz siedzisz w parku i rysujesz- Spojrzał z pogardą na szkicownik- koty? Musisz być naprawdę zdesperowany, jeśli myślisz, że ktoś to kupi! A jeśli już, to tylko z litości.- James Smith bezlitośnie drwił ze swojego syna, który, przestraszony tym, że ojciec go znalazł, nie był nawet w stanie się bronić. Zresztą, nigdy się nie bronił. Chciał tylko wstać i spokojnie odejść, ale ojciec najwyraźniej nie miał zamiaru mu na to pozwolić.
- A ty gdzie się wybierasz, niewdzięczny dzieciaku?!- krzyknął mężczyzna i pchnął chłopaka z powrotem na ziemię. – Naucz się wreszcie, że ojca należy słuchać! Co, myślisz, że się wyprowadziłeś i możesz być bezkarny? Wielki pan, pożal się Boże artysta, pedał jebany! No co tak patrzysz? Znalazłeś sobie jakąś ciotę na ulicy?! Czy może powinienem spytać, czy ktoś sobie ciebie wziął, co?! Jak można tak się zhańbić, splamić honor rodziny?! Nie wierzę, że twoja matka mogła coś takiego wydać na świat…
-… Nie mieszaj w to matki!- krzyknął zdenerwowany chłopak. Miał dość.
- Zamknij się niewdzięczniku pieprzony! Trochę szacunku! Takie coś jak ty nie powinno istnieć, jesteś zwykłym…
- Dobrze radzę, aby zastanowił się pan, zanim powie za dużo- Żaden z obecnych nie zauważył nadejścia trzeciego mężczyzny. Jasper spojrzał przestraszony na swojego szefa. Skąd on się tu wziął?
- A ty co? Obrońcę se znalazłeś?- zwrócił się starszy Smith do syna, ale zanim te zdążył jakkolwiek zareagować, ktoś delikatnie pociągnął go w górę. Alex wyglądał na wkurzonego. I był, nawet bardzo, ale nie zamierzał wdawać się w dyskusję z tym człowiekiem. Wyjął z dłoni młodszego chłopaka szkicownik i lekko pociągnął w stronę Paradise. Jasper się nie sprzeciwiał i grzecznie poszedł za Alexandrem. Później najwyżej będzie żałować. Teraz chciał tylko znaleźć się jak najdalej od wydzierającego się ojca.
***
Pan Callmain przez całą drogę powrotną się nie odzywał, a Jasper zaczynał się coraz bardziej denerwować. Starszy mężczyzna otworzył drzwi prowadzące do kamienicy i pociągnął chłopaka na górę, do swojego mieszkania.
- A-ale, proszę pana? Może ja pójdę do siebie?
- Nie ma mowy! - warknął Alex, spoglądając na roztrzęsionego chłopaka. Nie zdawał sobie sprawy, że swoim zachowaniem tylko jeszcze bardziej go straszy. Zatrzasnął za nimi drzwi do mieszkania i zaczął zdejmować buty, a nastolatek, nie widząc innego wyjścia, zrobił to samo.
- Chcesz coś do picia Jasper?
- N-nie, dziękuję panu. - Alex skinął głową i poszedł do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Kiedy wrócił do salonu, zastał chłopaka skulonego na kanapie i wpatrującego się w leżący na stole szkicownik. Mężczyzna usiadł koło niego i wyciągnął do niego rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i położył dłoń obok chłopaka. W końcu pamiętał, że ostatnim razem chłopak od niego uciekł właśnie prze dotyk. Alex zmarszczył brwi i zapytał:
- Kim był ten facet w parku?- Jasper odwrócił się do niego gwałtownie, jakby dopiero teraz zauważył, że już nie jest sam. Miał rozszerzone ze strachu oczy, które patrzyły na Callmaina rozpaczliwie. A sekundę później, chłopak przytulił się do mężczyzny i wybuchnął płaczem. Zszokowany Alex na początku nie wiedział jak zareagować, ale po chwili wahania objął młodszego chłopaka i delikatnie pogłaskał po plecach. Jasper nie był dumny z tego, że rozpłakał się jak jakaś panienka w ramionach Alexa, ale nic nie mógł poradzić. A ten dzień zapowiadał się tak dobrze. Jaz czasami myślał, że lepiej by było, gdyby w ogóle nie znał swojego ojca. Jeszcze przez kilka minut korzystał z tego, że jego szef go nie odepchnął i płakał wtulony w jego ramię. Kiedy chciał się odsunąć, poczuł jeszcze dłoń mężczyzny głaszczącą go po włosach. Alex nie wiedział czemu, ale instynktownie chciał, aby chłopak poczuł się lepiej. Chwilę później nastolatek siedział obok niego, opierając się lekko o ramię mężczyzny.
- …Ojciec- Alex usłyszał cichy szept. Spojrzał pytająco w oczy młodszego. – To był mój ojciec…
- Twój ojciec? Ale jak to? Jak można tak potraktować własne dziecko!? – mężczyzna nieświadomie podniósł głos, a Jasper aż się skulił. Jego szef zauważył to i od razu złagodniał. – Przepraszam. Nie wiedziałem, że rysujesz- Uśmiechnął się do chłopaka i wskazał ruchem głowy na szkicownik. – Mogę?
- Tak, proszę pana.
Alex sięgnął po zeszyt i zaczął go przeglądać. Z każdym kolejnym rysunkiem otwierał coraz szerzej oczy. Chłopak naprawdę miał talent. Kiedy zobaczył ostatni rysunek, a raczej portret, uśmiechnął się lekko. Nastolatek widząc to, spojrzał na to, co ogląda mężczyzna i zarumienił się uroczo. Zupełnie zapomniał, co naszkicował, kiedy się obudził. Alex patrzył na szare oczy na swoim portrecie i sam nie wiedział, czy powinien być bardziej zachwycony talentem chłopaka, czy zaskoczony, że ten go tak dobrze narysował i to z pamięci.
- Masz niesamowity talent, wiesz? Nie myślałeś o tym, aby zdawać na ASP? – Alexander stwierdził, że nie będzie go bardziej krępować i zamknął szkicownik, patrząc chłopakowi w oczy. Miał nadzieję, że teraz wstąpił na bezpieczny grunt, ale niestety się zawiódł. Jasper posmutniał jeszcze bardziej.
- Myślałem. Nawet złożyłem papiery i to nie tylko w Nowym Jorku. Ale… Ech. Ojcu nie bardzo podobała się myśl, że jego znajomi z kancelarii dowiedzą się, że jego syn, zamiast kontynuować rodzinną tradycję i studiować prawo i administrację, postanowił ‘zająć się bazgrołami i przymierać głodem’. Postanowił więc skutecznie utrudnić mi rozpoczęcie studiów plastycznych i zapłacić odpowiednim ludziom, odpowiedzialnym za rekrutację. – odpowiedział gorzko chłopak. Nie lubił tego tematu. Wiedział, że nie nadaje się na prawnika czy notariusza i nic by go nie zmusiło, aby poszedł na uczelnię, na którą chciał go wysłać ojciec. Alex za to westchnął w duchu, nie mogąc uwierzyć, że można tak potraktować swojego syna. Postanowił, że dalsza rozmowa nie ma sensu, tym bardziej, że nie wiedział, jaki temat należy do tych ‘bezpiecznych’.
- Jesteś może głody? – Jasper już chciał zaprzeczyć, ale obaj mężczyźni mogli usłyszeć, jak zaburczało mu w brzuchu. Alexander uśmiechnął się pod nosem i nie dając chłopakowi szansy na odpowiedź, podniósł się. – Zaraz coś przyniosę.
***
Jasper roześmiał się i wsunął sobie do ust kolejną kanapeczkę. Może nie było to zbyt wykwintne danie, ale kanapki zrobione przez Alexa bardzo mu smakowały. Poza tym okazało się, że w telewizji leci „Last Vegas” i teraz obaj oglądali swoją, jak się okazało, ulubioną komedię. Alexander też uśmiechnął się, ale więcej uwagi zwracał na chłopaka, niż na film. Jeszcze przez kilkanaście kolejnych minut Jasper nie zauważał wzroku Alexa, ale w pewnym momencie zaciekawił się, dlaczego ten się nie odzywa i spojrzał prosto w jego szare oczy. Starszy mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej i zastopował film.
- Dlaczego wtedy uciekłeś? – Callmain już nie dał rady. Chłopak z każdą chwilą coraz bardziej mu się podobał, a poza tym tak słodko się śmiał. Brakowało mu tylko tych uroczych rumieńców. I w sumie był bardzo ciekawy odpowiedzi.
Jasper wpatrzył się rozszerzonymi oczami w Alexa. Nie spodziewał się, że ten wróci do jego ‘ucieczki’ z poprzedniego dnia. Chłopak speszył się znacznie i spuścił wzrok na swoje dłonie, które trzymał splecione na kolanach.
- Ja wcale nie uciekłem! – powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy. Alexander nie mógł się powstrzymać i się roześmiał.
- Naprawdę? Jesteś pewien, że nie miałeś żadnego… problemu, którym musiałeś się zająć w domu?
- Eeee…- Chłopaka dosłownie zatkało. On przecież nie mógł słyszeć, prawda?- A-ale jakiego problemu? – próbował udawać, że nie rozumie, o co chodzi, mimo, że ciepło, które czuł na policzkach, wcale nie ułatwiało mu zadania.
- No nie wiem… Ale ściany tutaj są dość cienkie, a ja mam dobry słuch i słyszałem coś jakby jęki. Coś się zepsuło w twoim mieszkaniu i musiałeś dużo wysiłku włożyć w… poprawę stanu tego czegoś? – Alex czerpał nawet pewną przyjemność z patrzenia jak chłopak coraz bardziej się plącze, ale postanowił troszkę ukrócić jego męki. - Uroczo się rumienisz, wiesz? – zapytał i przysunął się bliżej do Jaspera. Spoglądał przy tym uważnie na reakcje chłopaka. Nie chciał go wystraszyć. – I wiesz, że to nic złego, to co wczoraj zrobiłeś? A raczej powód, dla którego to zrobiłeś? – Delikatnie pogładził go dłonią po udzie.
- J-ja… Ja nie chciałem uciekać, ale… - nastolatek zaciął się i spojrzał krótko w oczy starszego mężczyzny. Wiedział, że to, że woli mężczyzn nie jest złe, ale bał się reakcji szefa na to, że to na niego tak zareagował. Alex widząc zbolały wzrok chłopaka, zaczął żałować, że tak go męczy, ale równocześnie spoglądał co chwila na jego usta. A sekundę później przyciągnął go do siebie i delikatnie musnął jego usta swoimi. Nie czując oporu ze strony Jaspera, który w tej chwili był zbyt zszokowany, aby zareagować, pocałował go bardziej zdecydowanie.
***
Było już po północy, gdy Alex delikatnie wysunął ze swoich ramion Jaspera i położywszy go na kanapie, przykrył kocem. Po tym jak go pocałował, chłopak wydawał się trochę zagubiony, ale nie uciekł, tylko przytulił się do mężczyzny i wrócili do oglądania komedii. Po jakiejś godzinie Jaz zasnął, a Alex nie miał serca go budzić, więc wyłączył telewizję i przez dłuższy czas wpatrywał się w chłopaka, który spokojnie spał na jego kolanach. Alexander zadowolony z rozwoju wieczoru przeciągnął się i zaczął powoli sprzątać po ich małej kolacji.

1 komentarz:

  1. Witam,
    dobrze, że zjawił się Aleksader, poznał trochę Jaspera i ten pocałunek mmmm....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń