Jasper
podniósł wzrok znad szkicownika i spojrzał na siedzącego na fontannie kota.
Zwierzak od pół godziny nie ruszył się nawet o milimetr. Zupełnie jakby
wiedział, że ktoś traktuje go jak modela. Chłopak poprawił kilka szczegółów na
rysunku, ale się nie spieszył. Miał jeszcze dużo czasu, była dopiero
czternasta, a poza tym miał wolne. W sumie nie przeszkadzało mu, że w każdy
inny dzień niż poniedziałek będzie musiał pracować. Przynajmniej będzie coś robić.
Po kilkunastu minutach kot wreszcie znudził się bezczynnym siedzeniem na
niedziałającej już kilka lat fontannie i pobiegł w swoją stronę. Na szczęście
Jasper już kończył, więc nie przeszkadzało mu, że ‘model’ się ulotnił. Skupiony
na dokańczaniu rysunku, nie zauważył, że ktoś do niego podszedł. Kiedy uniósł
wzrok, zobaczył wykrzywioną w grymasie twarz ojca. Chłopak momentalnie
spoważniał i już nie cieszył się tak z wolnego. Zupełnie stracił poczucie czasu
i zapomniał, że około czwartej jego ojciec ma w zwyczaju jadać obiad w
restauracji niedaleko parku. Starszy, rosły mężczyzna uśmiechnął się kpiąco i
spojrzał z góry na to mizerne ‘coś’, co samym swoim istnieniem hańbiło jego
nazwisko.
-
Co? Nie udało się znaleźć pracy, ty cholerny gówniarzu? I teraz siedzisz w
parku i rysujesz- Spojrzał z pogardą na szkicownik- koty? Musisz być naprawdę
zdesperowany, jeśli myślisz, że ktoś to kupi! A jeśli już, to tylko z litości.-
James Smith bezlitośnie drwił ze swojego syna, który, przestraszony tym, że
ojciec go znalazł, nie był nawet w stanie się bronić. Zresztą, nigdy się nie
bronił. Chciał tylko wstać i spokojnie odejść, ale ojciec najwyraźniej nie miał
zamiaru mu na to pozwolić.
-
A ty gdzie się wybierasz, niewdzięczny dzieciaku?!- krzyknął mężczyzna i pchnął
chłopaka z powrotem na ziemię. – Naucz się wreszcie, że ojca należy słuchać!
Co, myślisz, że się wyprowadziłeś i możesz być bezkarny? Wielki pan, pożal się
Boże artysta, pedał jebany! No co tak patrzysz? Znalazłeś sobie jakąś ciotę na
ulicy?! Czy może powinienem spytać, czy ktoś sobie ciebie wziął, co?! Jak można
tak się zhańbić, splamić honor rodziny?! Nie wierzę, że twoja matka mogła coś
takiego wydać na świat…
-…
Nie mieszaj w to matki!- krzyknął zdenerwowany chłopak. Miał dość.
-
Zamknij się niewdzięczniku pieprzony! Trochę szacunku! Takie coś jak ty nie
powinno istnieć, jesteś zwykłym…
-
Dobrze radzę, aby zastanowił się pan, zanim powie za dużo- Żaden z obecnych nie
zauważył nadejścia trzeciego mężczyzny. Jasper spojrzał przestraszony na
swojego szefa. Skąd on się tu wziął?
-
A ty co? Obrońcę se znalazłeś?- zwrócił się starszy Smith do syna, ale zanim te
zdążył jakkolwiek zareagować, ktoś delikatnie pociągnął go w górę. Alex
wyglądał na wkurzonego. I był, nawet bardzo, ale nie zamierzał wdawać się w
dyskusję z tym człowiekiem. Wyjął z dłoni młodszego chłopaka szkicownik i lekko
pociągnął w stronę Paradise. Jasper się nie sprzeciwiał i grzecznie poszedł za
Alexandrem. Później najwyżej będzie żałować. Teraz chciał tylko znaleźć się jak
najdalej od wydzierającego się ojca.
***
Pan
Callmain przez całą drogę powrotną się nie odzywał, a Jasper zaczynał się coraz
bardziej denerwować. Starszy mężczyzna otworzył drzwi prowadzące do kamienicy i
pociągnął chłopaka na górę, do swojego mieszkania.
-
A-ale, proszę pana? Może ja pójdę do siebie?
-
Nie ma mowy! - warknął Alex, spoglądając na roztrzęsionego chłopaka. Nie zdawał
sobie sprawy, że swoim zachowaniem tylko jeszcze bardziej go straszy.
Zatrzasnął za nimi drzwi do mieszkania i zaczął zdejmować buty, a nastolatek,
nie widząc innego wyjścia, zrobił to samo.
-
Chcesz coś do picia Jasper?
-
N-nie, dziękuję panu. - Alex skinął głową i poszedł do kuchni, aby zrobić sobie
kawę. Kiedy wrócił do salonu, zastał chłopaka skulonego na kanapie i
wpatrującego się w leżący na stole szkicownik. Mężczyzna usiadł koło niego i
wyciągnął do niego rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i położył dłoń
obok chłopaka. W końcu pamiętał, że ostatnim razem chłopak od niego uciekł
właśnie prze dotyk. Alex zmarszczył brwi i zapytał:
-
Kim był ten facet w parku?- Jasper odwrócił się do niego gwałtownie, jakby
dopiero teraz zauważył, że już nie jest sam. Miał rozszerzone ze strachu oczy,
które patrzyły na Callmaina rozpaczliwie. A sekundę później, chłopak przytulił
się do mężczyzny i wybuchnął płaczem. Zszokowany Alex na początku nie wiedział
jak zareagować, ale po chwili wahania objął młodszego chłopaka i delikatnie
pogłaskał po plecach. Jasper nie był dumny z tego, że rozpłakał się jak jakaś
panienka w ramionach Alexa, ale nic nie mógł poradzić. A ten dzień zapowiadał
się tak dobrze. Jaz czasami myślał, że lepiej by było, gdyby
w ogóle nie znał swojego ojca. Jeszcze przez kilka minut korzystał z tego, że
jego szef go nie odepchnął i płakał wtulony w jego ramię. Kiedy chciał się odsunąć,
poczuł jeszcze dłoń mężczyzny głaszczącą go po włosach. Alex nie wiedział
czemu, ale instynktownie chciał, aby chłopak poczuł się lepiej. Chwilę później
nastolatek siedział obok niego, opierając się lekko o ramię mężczyzny.
-
…Ojciec- Alex usłyszał cichy szept. Spojrzał pytająco w oczy młodszego. – To
był mój ojciec…
-
Twój ojciec? Ale jak to? Jak można tak potraktować własne dziecko!? – mężczyzna
nieświadomie podniósł głos, a Jasper aż się skulił. Jego szef zauważył to i od
razu złagodniał. – Przepraszam. Nie wiedziałem, że rysujesz- Uśmiechnął się do
chłopaka i wskazał ruchem głowy na szkicownik. – Mogę?
-
Tak, proszę pana.
Alex
sięgnął po zeszyt i zaczął go przeglądać. Z każdym kolejnym rysunkiem otwierał
coraz szerzej oczy. Chłopak naprawdę miał talent. Kiedy zobaczył ostatni
rysunek, a raczej portret, uśmiechnął się lekko. Nastolatek widząc to, spojrzał
na to, co ogląda mężczyzna i zarumienił się uroczo. Zupełnie zapomniał, co
naszkicował, kiedy się obudził. Alex patrzył na szare oczy na swoim portrecie i
sam nie wiedział, czy powinien być bardziej zachwycony talentem chłopaka, czy
zaskoczony, że ten go tak dobrze narysował i to z pamięci.
-
Masz niesamowity talent, wiesz? Nie myślałeś o tym, aby zdawać na ASP? –
Alexander stwierdził, że nie będzie go bardziej krępować i zamknął szkicownik,
patrząc chłopakowi w oczy. Miał nadzieję, że teraz wstąpił na bezpieczny grunt,
ale niestety się zawiódł. Jasper posmutniał jeszcze bardziej.
-
Myślałem. Nawet złożyłem papiery i to nie tylko w Nowym Jorku. Ale… Ech. Ojcu
nie bardzo podobała się myśl, że jego znajomi z kancelarii dowiedzą się, że
jego syn, zamiast kontynuować rodzinną tradycję i studiować prawo i
administrację, postanowił ‘zająć się bazgrołami i przymierać głodem’.
Postanowił więc skutecznie utrudnić mi rozpoczęcie studiów plastycznych i
zapłacić odpowiednim ludziom, odpowiedzialnym za rekrutację. – odpowiedział
gorzko chłopak. Nie lubił tego tematu. Wiedział, że nie nadaje się na prawnika
czy notariusza i nic by go nie zmusiło, aby poszedł na uczelnię, na którą
chciał go wysłać ojciec. Alex za to westchnął w duchu, nie mogąc uwierzyć, że
można tak potraktować swojego syna. Postanowił, że dalsza rozmowa nie ma sensu,
tym bardziej, że nie wiedział, jaki temat należy do tych ‘bezpiecznych’.
- Jesteś może głody? – Jasper już chciał
zaprzeczyć, ale obaj mężczyźni mogli usłyszeć, jak zaburczało mu w brzuchu.
Alexander uśmiechnął się pod nosem i nie dając chłopakowi szansy na odpowiedź,
podniósł się. – Zaraz coś przyniosę.
***
Jasper
roześmiał się i wsunął sobie do ust kolejną kanapeczkę. Może nie było to zbyt
wykwintne danie, ale kanapki zrobione przez Alexa bardzo mu smakowały. Poza tym
okazało się, że w telewizji leci „Last Vegas” i teraz obaj oglądali swoją, jak
się okazało, ulubioną komedię. Alexander też uśmiechnął się, ale więcej uwagi
zwracał na chłopaka, niż na film. Jeszcze przez kilkanaście kolejnych minut
Jasper nie zauważał wzroku Alexa, ale w pewnym momencie zaciekawił się,
dlaczego ten się nie odzywa i spojrzał prosto w jego szare oczy. Starszy
mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej i zastopował film.
-
Dlaczego wtedy uciekłeś? – Callmain już nie dał rady. Chłopak z każdą chwilą
coraz bardziej mu się podobał, a poza tym tak słodko się śmiał. Brakowało mu
tylko tych uroczych rumieńców. I w sumie był bardzo ciekawy odpowiedzi.
Jasper
wpatrzył się rozszerzonymi oczami w Alexa. Nie spodziewał się, że ten wróci do
jego ‘ucieczki’ z poprzedniego dnia. Chłopak speszył się znacznie i spuścił
wzrok na swoje dłonie, które trzymał splecione na kolanach.
-
Ja wcale nie uciekłem! – powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy.
Alexander nie mógł się powstrzymać i się roześmiał.
-
Naprawdę? Jesteś pewien, że nie miałeś żadnego… problemu, którym musiałeś się
zająć w domu?
-
Eeee…- Chłopaka dosłownie zatkało. On
przecież nie mógł słyszeć, prawda?- A-ale jakiego problemu? – próbował
udawać, że nie rozumie, o co chodzi, mimo, że ciepło, które czuł na policzkach,
wcale nie ułatwiało mu zadania.
-
No nie wiem… Ale ściany tutaj są dość cienkie, a ja mam dobry słuch i słyszałem
coś jakby jęki. Coś się zepsuło w twoim mieszkaniu i musiałeś dużo wysiłku
włożyć w… poprawę stanu tego czegoś? – Alex czerpał nawet pewną przyjemność z
patrzenia jak chłopak coraz bardziej się plącze, ale postanowił troszkę ukrócić
jego męki. - Uroczo się rumienisz, wiesz? – zapytał i przysunął się bliżej do
Jaspera. Spoglądał przy tym uważnie na reakcje chłopaka. Nie chciał go
wystraszyć. – I wiesz, że to nic złego, to co wczoraj zrobiłeś? A raczej powód,
dla którego to zrobiłeś? – Delikatnie pogładził go dłonią po udzie.
-
J-ja… Ja nie chciałem uciekać, ale… - nastolatek zaciął się i spojrzał krótko w
oczy starszego mężczyzny. Wiedział, że to, że woli mężczyzn nie jest złe, ale
bał się reakcji szefa na to, że to na niego tak zareagował. Alex widząc zbolały
wzrok chłopaka, zaczął żałować, że tak go męczy, ale równocześnie spoglądał co
chwila na jego usta. A sekundę później przyciągnął go do siebie i delikatnie
musnął jego usta swoimi. Nie czując oporu ze strony Jaspera, który w tej chwili
był zbyt zszokowany, aby zareagować, pocałował go bardziej zdecydowanie.
***
Było
już po północy, gdy Alex delikatnie wysunął ze swoich ramion Jaspera i
położywszy go na kanapie, przykrył kocem. Po tym jak go pocałował, chłopak
wydawał się trochę zagubiony, ale nie uciekł, tylko przytulił się do mężczyzny
i wrócili do oglądania komedii. Po jakiejś godzinie Jaz zasnął, a Alex nie miał
serca go budzić, więc wyłączył telewizję i przez dłuższy czas wpatrywał się w
chłopaka, który spokojnie spał na jego kolanach. Alexander zadowolony z rozwoju
wieczoru przeciągnął się i zaczął powoli sprzątać po ich małej kolacji.