Obiecałam, że w lipcu napiszę coś nowego i proszę, oto jest! Zapraszam do czytania.
1
grudnia 2012 roku
Drogi
Noah!
Tak
bardzo za tobą tęsknię. Nawet nie mogę Cię odwiedzić! Nie rozumiem. Czemu nie
chcą mnie wpuścić? Bo niby nie jestem z rodziny? I co z tego? Przecież Cię
kocham. Nawet bardziej niż oni!
Przekupiłem
pielęgniarkę. Wiesz, tę młodą blondynkę. Jakby co, lubi markowe czekoladki.
Obiecała, że przekaże Ci ten list. Może nawet gdybym nie przyniósł jej tych
czekoladek, to by się zgodziła. Ponoć wyglądam żałośnie. I chyba się z tym
zgadzam.
Tak
mi Cię brakuje.
Dlaczego
akurat Ty? Chociaż Ty byś pewnie powiedział, że lepiej, że trafiło na Ciebie,
niż na jakieś małe, niewinne dziecko. A ja bym zaprzeczył. Dla mnie jesteś
nawet bardziej niewinny. I to Ciebie kocham, nie jakieś przypadkowe dziecko.
Wiesz,
ostatnio przypomniało mi się, jak się poznaliśmy. Byłeś taki cichy, taki
nieśmiały. Od razu mi się spodobałeś. Ale nie spodziewałem się, że to wszystko
się tak potoczy… Że jeden wypad do klubu, zmieni moje życie o sto osiemdziesiąt
stopni.
Skinąłem głową bramkarzowi z
‘Caelum’. Wpuszczał mnie zawsze, mimo, że nie miałem jeszcze osiemnastu lat.
Opłacało się pomagać sąsiadowi, gdy miał kłopoty z autem. W środku otoczył mnie
zapach potu i alkoholu. Faceci w różnym wieku tańczyli na parkiecie albo
siedzieli i pili przy barze. Spojrzałem na barmana. Eh. Pomyślałem wtedy, że
chyba mam pecha. Najpierw przespałem budzik. Potem spóźniłem się na lekcje.
Następnie ta wredna baba od hiszpańskiego (pamiętasz ją, prawda?) powiedziała
mi, że prawdopodobnie nie zdam. I wreszcie, trafiłem na tego barmana, który
postawił sobie za cel gnębienie nieletnich i zdecydował się za każdym razem
sprawdzać niewinnym klubowiczom dowody! Człowiek bez serca. Nawet nie
próbowałem podchodzić- i tak by odmówił! Kto wymyślił zakaz sprzedawania
alkoholu nieletnim? Poszedłem więc potańczyć. Uśmiechnąłem się do jednego z
facetów na parkiecie, z kilkoma zatańczyłem. Wypiłem przy okazji kilka
szklaneczek coli i po jakimś czasie poczułem, że muszę pójść za potrzebą.
Przepchnąłem się przez klub w stronę łazienki. Kiedy wszedłem do środka,
zobaczyłem Cię. Jakiś facet przyciskał Cię do ściany. Wyrywałeś się. Ślepy
zauważyłby, że coś jest nie tak. Że nie chcesz. Facet warknął na mnie. Kazał mi
spieprzać. Nie bałem się go. Nie boję się ludzi, którzy myślą, że mogą się
znęcać nad słabszymi. Kazałem mu Cię puścić. Uderzyłem go. Puścił Cię i
odwrócił się do mnie, a Ty osunąłeś się na ścianę. Oddał mi. Poczułem ból i
metaliczny smak krwi na wargach. Wtedy do łazienki wszedł ochroniarz. Ty
kuliłeś się na podłodze. Twój oprawca właśnie zamierzał się, aby znowu mi
przywalić. Ochroniarz go obezwładnił i wyrzucił z klubu. Nas też, ale
przynajmniej zapytał, czy wszystko w porządku, czy mamy jak wrócić i czy zdążył
na czas. Szkoda tylko, że pytania wylatywały z jego ust z prędkością karabinu
maszynowego, a on nie czekał na odpowiedź. Mój sąsiad spojrzał na mnie przelotnie, kiedy wychodziliśmy z ‘Caelum’. Nic nie powiedział.
Nie dziwię mu się- pewnie po naszym wyjściu oberwało mu się za wpuszczenie
nieletnich do klubu. Poprowadziłem Cię w stronę taksówki. Byłeś chyba zbyt
roztrzęsiony, aby zwrócić uwagę na to, że właśnie wsiadasz do taksówki z obcym
chłopakiem, zaledwie kilka minut po tym, jak jakiś dupek próbował Cię zgwałcić.
Podałem taksówkarzowi mój adres. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, okazało się,
że śpisz. Zapłaciłem taksówkarzowi i wziąłem Cię na ręce. Zaniosłem Cię na
piętro, do mojego pokoju. Położyłem Cię na łóżku i sam zszedłem do salonu.
Wiedziałem, że moja babcia jeszcze nie śpi. Wolała spać w dzień, a w nocy
czytać i oglądać telewizję, czekając, aż wrócę. Przywitałem się z nią i
pokrótce opowiedziałem, co się stało. Zmartwiła się. Pociągnęła mnie do
łazienki i opatrzyła ranę na wardze. Po drodze do salonu przykazała mi, żebym
przygotował zawczasu szklankę wody dla Ciebie i tabletki przeciw bólowe na
wszelki wypadek. W końcu nie wiem, co się działo, zanim Ci pomogłem. Poszedłem
na górę. Musiałeś obudzić się, kiedy przez przypadek trzasnąłem drzwiami od
mojego pokoju. Skuliłeś się przerażony na skraju łóżka. Powolutku, aby Cię nie
wystraszyć, podszedłem do Ciebie i podałem Ci wodę razem z tabletkami. „Jeśli
chcesz, możesz zostać do rana. Nie bój się, na dole jest jeszcze moja babcia, a
ja nie chcę Ci zrobić krzywdy”- uśmiechnąłem się do Ciebie delikatnie. Skinąłeś
niepewnie głową i przyjąłeś ode mnie szklankę. Widząc Twój strach, odsunąłem
się i sięgnąłem do szafy. Podałem Ci moje dresy i jakąś koszulkę. Stwierdziłem,
że będzie Ci wygodniej, jeśli się przebierzesz. „Naprzeciwko mojego pokoju jest
łazienka. Możesz się tam wykąpać i przebrać. Jeśli chcesz.” Pokręciłeś głową.
Nie miałeś siły się ruszyć. Spojrzałeś na leżące na łóżku ubrania. „W takim
razie ja pójdę. Dobranoc.” Postanowiłem, że zostawię Cię jeszcze na chwilę,
abyś mógł się spokojnie przebrać. Sam wziąłem prysznic i wróciłem do pokoju.
Uśmiechnąłem się lekko do siebie, kiedy zauważyłem, że zdążyłeś zasnąć, a na
łóżku leżą Twoje ciuchy. Na początku chciałem się położyć obok Ciebie, ale nie
chciałem, żebyś się przestraszył, kiedy się obudzisz. Wziąłem sobie koc i
poduszkę i położyłem się na podłodze. Kiedy rano się obudziłem, nadal spałeś.
Ogarnąłem się szybko i zszedłem do kuchni. Po piętnastu minutach wróciłem,
niosąc ze sobą tacę ze śniadaniem. Babcia, zanim poszła spać, zrobiła nam
kanapki. Ja musiałem już tylko zrobić nam kakao. Miałem nadzieję, że lubisz.
Martwiłem się, mimo, że Cię wcześniej nie znałem. Była dziewiąta rano.
Delikatnie potrząsnąłem Cię za ramię. Otworzyłeś oczy. „Moja babcia zrobiła nam
śniadanie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko kanapkom z serem i
pomidorem, hm?” Najwyraźniej nie miałeś. Ochoczo zacząłeś jeść, ja tak samo. Po
posiłku spojrzałeś mi w oczy i cichutko wyszeptałeś: „Dziękuję. Za wszystko.”
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Wyglądałeś uroczo. Zacząłem Cię trochę wypytywać.
Okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły, ale jesteś o rok młodszy. A
nawet, że mamy taki sam gust, jeśli chodzi o filmy i muzykę. O Twoją orientację
nawet nie musiałem pytać. To było oczywiste…
To
chyba nie były najlepsze okoliczności, żeby się poznać. Ale cieszę się, nawet
nie wiesz jak bardzo, że Cię wtedy spotkałem.
Zbliża
się ósma rano. Zaraz zaniosę ten list do szpitala. Może Twojej rodziny jeszcze
nie będzie i spokojnie przekażę list pielęgniarce.
Kocham
Cię.
Ash